Uwolnijmy Grecję od jej elit

Pilna pomoc, którą szykują kraje strefy euro, nie przyniesie trwałego rozwiązania greckiego kryzysu, ocenia ekonomista Rens van Tilburg. Trzeba najpierw przełamać dominację lokalnych elit, których nienaruszalne przywileje nie pozwalają sprawiedliwie rozłożyć ciężaru wyrzeczeń.

Opublikowano w dniu 4 października 2011 o 16:32

Europejscy przywódcy przygotowują się do udzielenia już entej „ostatecznej” odpowiedzi na kryzys euro. W ślad za bankowcami teraz już nawet Chińczycy i Amerykanie, których walut to nie dotyczy, zaczęli występować na rzecz wzmocnienia Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (EFSF).

To prawda, że nikt nie chce ponosić ryzyka związanego z bankructwem Grecji. Pozostaje jednak pytanie, czy większym powodem do obaw nie powinna być droga, na którą europejscy przywódcy mogą wkroczyć. Bo nigdy nie wspomina się o prawdziwym problemie Grecji, a tym bardziej nie próbuje się mu w żaden sposób zaradzić.

Ten problem sprowadza się do tego, że pozycję zajmowaną przez daną osobę w greckim społeczeństwie determinuje, nie jej talent i dynamizm, lecz jej pochodzenie i dojścia. Oczywiście, że żadne społeczeństwo nie jest w pełni oparte na zasadach merytokratycznych albo tylko na nepotyzmie. Ale na przykład Holandia jest w znacznej mierze merytokracją, gdy tymczasem w Grecji dominuje nepotyzm. Władza i własność podlegają tam tak wielkiej koncentracji, że rządzące elity nieustannie umacniają swoją pozycję.

Polityka przymyka oko na problemy strukturalne

Dopóki nie zostaną podjęte wysiłki, aby walczyć z tym nepotyzmem, dopóty grecka gospodarka nie będzie w stanie spłacić swego zadłużenia, jakiekolwiek by ono było. Nawet gdybyśmy umorzyli cały grecki dług, to ten kraj już nazajutrz zaciągałby nowe pożyczki.

Newsletter w języku polskim

No to spróbujcie zgadnąć, kto pokryje rachunek związany z następną operacją ratowania banków lub Grecji? Poręczanie za słabe strukturalnie gospodarki poprzez zwiększenie możliwości działania EFSF jedynie pogłębia problemy na przyszłość, a nie na odwrót. Polityczni liderzy znów dają się ponieść tym samym uczuciom, które doprowadziły do tego, że Grecji pozwolono przystąpić do strefy euro, choć daleko jej było do wymaganych kryteriów.

„Pozwolenie” Grecji na opuszczenie strefy euro w zamian za umorzenie jej długów, umożliwiłoby zrzucenie z naszych ramion przyszłego finansowego brzemienia. Oznaczałoby to jednak, że zostawiamy grecką klasę średnią osamotnioną w konfrontacji z własnym krajem. A tymczasem powinniśmy się troszczyć o dobrobyt greckich obywateli, którzy są głównymi ofiarami chaosu administracyjnego w tym kraju.

Dosypanie euro tylko opóźni walkę społeczną

Grecka klasa średnia jest gotowa płacić podatki tak samo, jak wszyscy inni Europejczycy. Ale równocześnie przeciętny Grek nie ma na to ochoty, bo wie, że państwo natychmiast upchnie te sumy w kieszeniach członków klanu trzymającego władzę oraz przyjaciół reżimu. Euro, które napłynęły do tego kraju w ostatnich latach, uśpiły tamtejszą ludność: każdemu coś z tego skapło, a naprawdę ambitni młodzi ludzie po cichu wyjechali. Ale w chwili obecnej napięcie rośnie. Ponowne dosypanie euro może tylko opóźnić konieczną walkę społeczną w tym kraju.

Lepiej stanąć całkowicie po stronie narodu greckiego. Nie tak to wyglądało do tej pory: elity oszczędziły same siebie i zrzuciły wszystko na Greków mających dobre zamiary. Ale mogły one zrobić tylko dlatego, że „trójka”, złożona z przedstawicieli UE, EBC i MFW, nie chce się za bardzo wtrącać w dokonywane wybory. Zobowiązania dotyczące sprawiedliwego rozłożenia ciężarów pozostały martwą literą.

„Trójka” powinna przełamać własne opory i działać na rzecz przywrócenia demokracji w jej kolebce – czyż nie jest to piękna europejska idea? Wymaga to bardziej radykalnego transferu greckiej suwerenności niż to, o czym była mowa do tej pory. W przeciwnym razie oszczędności nigdy nie dosięgną tego, w co powinny uderzyć: miejsc pracy i przywilejów zagwarantowanych elitom, które obecnie decydują, gdzie należy dokonywać cięć. Jeżeli nie złamiemy władzy greckich elit, to nie będzie mogło się wyłonić żadne rozwiązanie. Niestety, ten aspekt jest regularnie pomijany w europejskich propozycjach, które pojawiają się w szalonym tempie.

Ateny nie są Bagdadem, ale nie minimalizujmy trudności związanych z ustanowieniem dobrze funkcjonującej demokracji. Należałoby jednak przez to przejść, aby znaleźć rozwiązanie tej greckiej tragedii. Wbrew teatralnej tradycji szczęśliwe zakończenie wciąż jest możliwe. Wymaga to jeszcze wiele determinacji ze strony Europy, ale również wielkiego wyczucia rzeczywistości.

Grecja

Papandreu gotów podać się do dymisji?

Financial Times Deutschland ma dla nas newsa: „Jeorios Papandreu zamierza podać się do dymisji”. Z informacji zdobytych przez dziennik wynika, że grecki premier, na którego napierają i protestujący na ateńskich ulicach, i międzynarodowy świat finansów, dwukrotnie wspomniał w ostatnich trzech tygodniach, przy osobach z najbliższego otoczenia, o rezygnacji ze stanowiska. Jego odejście pociągnęłoby za sobą z pewnością przyspieszone wybory, „których domaga się od miesięcy opozycja”. Rzecznik Papandreu zdementował natychmiast podaną przez gazetę informację. Według FTD grecki premier nie może odejść – czeka go „gigantyczne zadanie. Musi doprowadzić do ożywienia pogrążonej w recesji gospodarki i pokonać opór społeczeństwa. Jest najważniejszym gwarantem reform, jego dymisja byłaby najgorszą rzeczą, jaką można sobie wyobrazić”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat