"Prawo jest równe dla wszystkich." Zdanie to widnieje na murze sądu w Mediolanie podobnie zresztą jak w innych włoskich sądach.

Między prawdą a kłamstwem

Proces Amandy Knox uwypukla jedną z wielu wad włoskiego wymiaru sprawiedliwości – tamtejsze sądy nigdy nie wydają niepodważalnych wyroków.

Opublikowano w dniu 6 października 2011 o 15:43
"Prawo jest równe dla wszystkich." Zdanie to widnieje na murze sądu w Mediolanie podobnie zresztą jak w innych włoskich sądach.

Amanda Knox i Raffaele Sollecito wygrali apelację od wyroku skazującego za morderstwo Meredith Kercher w 2007 r. Jeśli jednak wielu powątpiewało w pierwszy werdykt, to teraz w ten obecny równie wielu będzie wątpić. Włoskie sądownictwo ma liczne wady, a jedną z nich jest to, że jego decyzje nigdy nie dają ostatecznej pewności. Z reguły drzwi pozostają szeroko otwarte i sprawę można przenieść na kolejny szczebel, najpierw do sądu apelacyjnego, potem do cassazione, sądu najwyższego. W oczach społeczeństwa rezultat jest obecnie po prostu remisowy.

I tak działo się zawsze. W latach powojennych nie było choćby jednej głośnej zbrodni, która przekonałaby kraj, że tak, oto dokonała się sprawiedliwość. Morderstwo poety i reżysera Piera Paola Pasoliniego [1975], katastrofa lotnicza koło Usticy [1980, 81 ofiar], zamach bombowy na stacji kolejowej w Bolonii [1980, 85 zabitych], wybuch bomby na Piazza Fontana w Mediolanie [1969, 17 zabitych], morderstwa Potwora z Florencji [1968–1985, 16 ofiar], zabójstwo wysokiego rangą oficera policji Luigiego Calabresi [1972], „caso Cogne” [trzyletnie dziecko zamordowane w rodzinnym domu w 2002 r.] – żadna z tych spraw nie została zadowalająco i przekonująco rozwiązana.

Zamiast tego Włochy wydają się podzielone na innocentisti i colpevolisti (tych, którzy wierzą w niewinność oskarżonych i tych, którzy wierzą w ich winę), a zaciekłe debaty trwają przez dziesięciolecia.

Prezent dla mediów

To, że proces Knox przykuł uwagę mediów nie wynika tylko z faktu, że oskarżona była ładna i rzekomo szukała nowych doznań seksualnych (używała pseudonimu „Foxy Knoxy” – seksowna spryciula), ani że zbrodnia miała kosmopolityczny charakter, bo zarówno ofiara, jak i domniemana zabójczyni pochodziły z zagranicy. Atrakcyjność, o ile to nie zbyt makabryczne słowo, morderstwa polegała na tym, że istniało dostatecznie wiele wątpliwości zarówno po stronie obrony, jak i oskarżenia. Włochy podzieliły się na pół, co oznaczało, że sprawa w pewnym sensie idealnie nadawała się do rozkręcenia medialnej szopki, do debat i dekonstruowania. Zabójstwo Meredith Kercher zaowocowało dotąd 11 książkami i filmem.

Newsletter w języku polskim

Dietrologia” – włoskie słowo określające poszukiwanie ukrytych motywów, „spiskologia” – to narodowa rozrywka właśnie dlatego, że sądy nie wydają przekonujących wyroków. Pozwala to spróbować swoich sił każdemu dziennikarzowi, sędziemu pokoju i zwykłej ćmie barowej. W rezultacie, kto tylko ma żywą wyobraźnię, sam chce wyjaśnić zagadkę, a prawda, pośród tak wielu gorączkowych wytłumaczeń, nieuchronnie zostaje pogrzebana coraz głębiej.

Media odgrywają aktywną rolę w podtrzymywaniu tego cyrku: w żadnym innym kraju cronache nere –„czarne kroniki” – nie są do tego stopnia podstawą wieczornych wiadomości. Zawsze trwa jakiś proces. Między 2005 i 2010 r. siedem ogólnokrajowych stacji wyemitowało, tylko w wieczornych wiadomościach, 941 materiałów o morderstwie Meredith Kercher w Perugii, 759 o zabójstwie w Garlasco [2007], 538 na temat zabójstwa malutkiego Tommaso Onofriego [2006] i 508 w sprawie morderstwa w Cogne.

Uspokajający lęk

W popołudniowych programach często godzinami omawia się zawiłości tych spraw, przeplatając krótkie relacje reporterów rozmowami z biegłymi sądowymi. A ponieważ często po jednym procesie następuje kolejny, są to niekończące się historie, a spekulacje i widowisko mogą trwać w najlepsze. Jak opisał to niedawno pewien dziennikarz na łamach La Repubbliki, sprawy te są popularne, bo „wywołują lęk, ale jednocześnie uspokajają. Działają na nas, ale dotykają innych. To jak wychylanie się na skraju urwiska, żeby cofnąć się w ostatniej chwili. Człowiek czuje zawrót głowy. Niepokój. Ale też i ulgę. To subtelna przyjemność”.

Istnieją jednak i bardziej prozaiczne powody, dlaczego włoski wymiar sprawiedliwości wydaje się nigdy niczego nie rozstrzygać. Dzieje się tak po części dlatego, że w kraju, w którym posady nieodmiennie zdobywa się raczej dzięki nepotyzmowi niż kwalifikacjom, być może nieuchronne jest, że w każdym dochodzeniu są dziury, które będą w stanie wskazać dopiero przyzwoici prawnicy.

Sprawiedliwy proces jest często niemożliwy, bo nie ma ławy przysięgłych (przynajmniej nie w takim sensie, w jakim rozumiemy ten termin) i nie ma poczucia, że sprawy toczą się uregulowanym trybem, gdyż najsmakowitsze kąski zawsze wyciekną do mediów na długo przed rozpoczęciem procesu. Nikt tak naprawdę nie wątpi, że sądownictwo rozpaczliwie potrzebuje reform. Problem w tym, że człowiek najbardziej desperacko je wprowadzający – premier – sam, tak się składa, ze wszystkich sił unika sądów.

Widziane z Włoch

System sądowniczy omylny, ale przyzwoity

Decyzja sądu apelacyjnego w Perugii (Włochy), która obaliła wydany w 2009 r. werdykt sądu w Asyżu, ponownie wznieciła debatę na temat włoskiego wymiaru sprawiedliwości i sposobów jego funkcjonowania.

„Nawet jeśli przestrzegano reguł i podjęto nienaganną decyzję, to na pewno włoski system wymiaru sprawiedliwości nie odniósł tutaj zwycięstwa”, napisał w La Stampa znany adwokat Carlo Federico Grosso broniący decyzji sądu apelacyjnego. Specjalista więziennictwa Riccardo Arena w podobnym duchu omawia w Il Post „porażkę procedury karnej”, zarzucając stronom przeciąganie sprawy przez 4 lata, podczas których oskarżeni byli przetrzymywani w areszcie ochronnym.

W tej samej gazecie prawnik Vladimiro Zagrebelski podjął się obrony włoskiego sądownictwa, które zasadza się na uzasadnieniach wyroku i domniemaniu niewinności. Porównał je z modelem anglosaskim, uznawanym za mniej precyzyjny. „System ten ma swoją cenę w postaci decyzji, w wyniku których przestępstwo nie zostaje ukarane”, ale też ogranicza do minimum możliwość skazania osoby niewinnej.

Godnym ubolewania aspektem procesu w Perugii była natomiast bardzo silna presja mediów. „Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie zauważał, że zewnętrzny jazgot i ‘orzeczenia wydawane przez prasę’ mogą wpływać na sędziów, w szczególności na przysięgłych, i w ten sposób przesądzić wynik procesu. To, co właśnie miało miejsce w Perugii (i co często zdarza się we Włoszech) było o lata świetlne oddalone od właściwego klimatu”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat