Idee Kryzys w strefie euro
Nagłówek gazety: „Nowy porządek"

Nie Paryż, nie Berlin, ale Frankfurt

Niemieckie propozycje zmierzające do zwiększenia dyscypliny w strefie euro są trudne do przełknięcia we Francji. Szereg germanofobicznych komentarzy ukazuje bezsporną rzeczywistość – Francuzi, owszem chcą wspólnej Europy, ale pod warunkiem, że będzie ona ukształtowana na francuską modłę, stwierdza publicysta dziennika Les Echos.

Opublikowano w dniu 5 grudnia 2011 o 16:01
Nagłówek gazety: „Nowy porządek"

W rozpoczynającym się tygodniu, którego zwieńczeniem będzie szczyt europejski 9 grudnia, francusko-niemieckie stosunki będą po raz kolejny kluczem do ewentualnego znalezienia wyjścia z kryzysu. Trzeba się tu jednak przyznać do pewnego błędu i go skorygować, a ponadto jeszcze uniknąć swoistego złudzenia optycznego.

Wspomnianą pomyłką – i to grubą – są wszystkie te germonofobiczne głosy, które rozległy się przed weekendem. „Europa w brutalnym i autorytarnym stylu” (jak mówiła Marine Le Pen [przewodnicząca skrajnie prawicowego Frontu Narodowego]); „Bismarckowska polityka Merkel” (według Arnauda Montebourga [socjalistycznego deputowanego, który zajął trzecie miejsce w partyjnych prawyborach]); Nicolas Sarkozy porównany do „Daladiera w Monachium” (przez Jean-Marie Le Guena [socjalistycznego deputowanego]), co nakazywałoby utożsamiać panią kanclerz z Hitlerem; „kapitulacja” (zdaniem Martine Aubry [pierwszej sekretarz Partii Socjalistycznej])… Te słowa mogą „obudzić stare demony”, by odwołać się do tytułu wydanej niedawno znakomitej książki ekonomisty Jeana Pisani-Ferry’ego.

Odrzucenie takich praktyk polegających na wskazywaniu kozła ofiarnego, które są obrazą dla historii, nie oznacza jednak, że naszego wielkiego partnera nie można krytykować. Powolność reakcji, która od dwu lat jest dla Niemiec, i to w warunkach kryzysu euro, charakterystyczna, oraz skupianie się tylko na dyscyplinie fiskalnej są mocno dyskusyjne, gdy mamy do czynienia z recesją.

Ale dobór słów zawsze ma znaczenie, a komentarz François Hollande’a [kandydata socjalistów we francuskich wyborach prezydenckich w 2012 r.] wygłoszony na łamach wczorajszego wydania Le Journal du dimanche („Unikajmy słów, które ranią) nie jest jeszcze tym, o co by się prosiło.

Newsletter w języku polskim

Wszystkie drogi prowadzą do Fraknkfurtu

Na marginesie trzeba również zaznaczyć, że siłą Berlina jest słabość Francji, która już od dawna ma niską wiarygodność w zakresie finansów publicznych i nic się tutaj nie zmienia. Na koniec zauważmy, tym razem z uśmiechem, że Francuzi owszem chcą wspólnej Europy, pod wyraźnym warunkiem, że będzie ona francuska!

Złudzenie optyczne wiąże się natomiast ze sposobami rozwiązania obecnego kryzysu. Dyskusje pomiędzy Francją a Niemcami dotyczą automatyzmu wprowadzania sankcji wobec próżniaczych krajów; kwestii reformy traktatowej (jak? kiedy? i w jakiej skali jej dokonać – w gronie 17 czy 27 państw?) oraz roli Trybunału Sprawiedliwości, co stanowi prawdziwe wyzwaniem, gdy chodzi o przyszły charakter Unii; jak również sposobów uspokojenia wierzycieli poprzez zapewnienie ich, że długi nie będą już redukowane. Ale w gruncie rzeczy, choć takie porozumienie jest konieczne, to nie będzie ono wystarczające.

Recepta na nieufność, która utrzymuje się na rynkach (odpływ kapitału i fakt, że firmy mogą pożyczać taniej niż państwo) pozostaje całkowicie w rękach Europejskiego Banku Centralnego, który obecnie jako jedyny może reasekurować strefę euro. Spadek oprocentowania obserwowany w ostatnich dniach („spread” między francuskimi a niemieckimi obligacjami zmalał przez dziesięć dni z 220 do 100 punktów) nastąpił ze względu na bardziej otwarty dyskurs jego prezesa Mario Draghiego. Wszystkie drogi prowadzą do Frankfurtu.

Merkel-Sarkozy

Głowa, nogi i bankier

Zgoda między niemiecką kanclerz i francuskim prezydentem sprawdza się jak dotąd w najdrobniejszych szczegółach. Ona w czerni i ze srebrnym kołnierzykiem, on w czerni i z niebieskim krawatem; ona potwierdza, że jest to „najpoważniejszy kryzys od czasu wprowadzenia euro” on zaś mówi o „bez wątpienia największym wyzwaniu, z którym Unia Europejska musiała się zmierzyć od czasu swego powstania”.

Ale tutaj zgoda się kończy, wyjaśnia Der Spiegel. Kością niezgody n atomiast wciąż jest to samo – funkcjonowanie europejskich funduszy ratunkowych (Europejski Instrument Stabilności Finansowej – EFSF), rola EBC, implikacje dla prywatnych pożyczkodawców przy ewentualnych bankructwach poszczególnych krajów. Według hamburskiego tygodnika istnieje jednak możliwość kompromisu:

„Jeśli instytucje europejskie mogą przeszkodzić rządom w życiu ponad stan, to nie ma powodu, aby odmówić rekompensaty: wspólnej odpowiedzialności w nagłych przypadkach”.

Ale na razie,

„Angela Merkel i Nicolas Sarkozy pozostają zakładnikami tradycji politycznych swoich partii. Francuzi nie chcą zaakceptować niezależności Europejskiego Banku Centralnego. Niemcy zaś myślą, że mogą w większym stopniu korzystać ze wspólnego rynku bez podejmowania odpowiedzialności finansowej”.

Brak zaufania rządzi do tego stopnia, że jak zauważa Der Spiegel, Jean-Claude Juncker, premier Luksemburga i przewodniczący eurogrupy, jest poddawany przesłuchaniu przez jedną ze stron, jeśli zadzwoni do drugiej. A oto anegdota, która mówi wszystko: „Podczas europejskiego szczytu Sarkozy powiedział na boku do pani kanclerz: ’Angela, my jesteśmy głową i nogami Europy’. ’Nie’, odpowiada Merkel, ‘to ty jesteś głową i nogami – bo jeśli o mnie chodzi, to ja jestem bankiem’”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat