„Nie wiemy, co się stało, ale kilka lat temu sejf był pełny”.

Ratunkowa zagrywka pokerowa w wersji „light”

Po tygodniowych zaprzeczeniach, aby hiszpański sektor bankowy potrzebował pomocy, rząd w Madrycie zdecydował się szukać wsparcia w UE. W celu przekonania Niemców, że warto przyłączyć się do tego wysiłku, sprytnie zablefował. A jak? Tu znajdziesz wyjaśnienie.

Opublikowano w dniu 11 czerwca 2012 o 16:25
„Nie wiemy, co się stało, ale kilka lat temu sejf był pełny”.

Za nami kolejny tydzień nerwów w obliczu utrzymujących się pogłosek na temat mającej wkrótce nastąpić petycji do Brukseli z prośbą o ratunek dla hiszpańskich banków, mimo iż te przecieki były dementowane przez rząd w oczekiwaniu audytu, którego sam zażądał. Tym razem jednak napiętemu oczekiwaniu nie towarzyszyły spadki notowań na giełdzie, ale ośmioprocentowe zwyżki, które poprzedzały spodziewane rozwiązanie kryzysu banku Bankia.

Ten ratunek stał się faktem, kiedy w sobotę po południu minister Luis de Guindos oświadczył, że eurogrupa pozytywnie rozpatrzyła hiszpański wniosek o ratowanie banków (którego złożeniu dotąd zaprzeczano). Ten spokój na giełdzie zdawał się świadczyć o tym, że nie znajdujemy się na skraju przepaści ani u wyjścia z tunelu, ale w samym oku cyklonu.

W efekcie, ratunek dla Hiszpanii następuje właśnie w chwili, gdy trwa burza, wywołana kryzysem euro, tuż przed jej kulminacją, jaką mają być wybory w Grecji, które mogą doprowadzić do dezintegracji eurolandu. To kłopotliwe położenie widać również w stylu sprawowania przywództwa przez Rajoya, który w ten weekend doświadczył olśniewającego zaćmienia i robi wrażenie, jakby przez swoje początkowe milczenie chciał przekazać obywatelom dwuznaczne przesłanie: jest to ratunek (zjawisko samo w sobie negatywne), o który musiałem prosić wbrew temu, co sam wcześniej zapowiadałem, choć właściwie to nie jest ratunek (tylko jakby coś zupełnie innego), ponieważ ocali on Hiszpanię przed nieuniknionym bankructwem. Jego milczenie mogło oznaczać, że po tym, jak uzyskaliśmy upragnioną pomoc, możemy się pozytywnie rozczarować, bo byłoby znacznie gorzej, gdybyśmy o nią nie poprosili.

Sprytna formuła, formalny wybieg

Jak ocenić ten ratunek, odkładając na bok milczenie i eufemizmy? Wojna kulturowa, wynikająca z naszej polaryzacji, każe liberałom odrzucać to rozwiązanie, podczas gdy konserwatyści są jak najbardziej za. Ja jednak, broniąc się przed pokusą popadnięcia w taki manichejski schemat, powiem, że mimo wszystko ten ratunek wydaje mi się z pewnością zjawiskiem pozytywnym.

Newsletter w języku polskim

Jest to nie tylko mniejsze zło, ponieważ każda inna ewentualność okazałaby się gorsza, ale przy tym niesie ze sobą wyraźne korzyści, które pozwolą nam tę konieczność przekuć w zwycięstwo. Pierwsza z nich to sam charakter tej selektywnej pomocy finansowej, przeznaczonej wyłącznie na rekapitalizację 30 procent naszego systemu finansowego – jego najbardziej chorej części, która narastała przez całe lata finansowych spekulacji, wspieranych przez sieci kumoterskich powiązań z udziałem członków wszystkich partii.

Ten rak, który toczy banki, zostanie teraz wycięty przez europejskiego chirurga, bo my sami nie jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić. Jednak ten zabieg będzie miał charakter miejscowy, ponieważ nie ma przerzutów do reszty systemu finansowego, toteż nie ma potrzeby przeprowadzania interwencji w całym hiszpańskim państwie.

Kolejnym pozytywnym elementem jest fakt, że będzie to łagodna forma pomocy, ponieważ zostanie zrealizowana za pośrednictwem FROB (Funduszu Restrukturyzacji Banków), a nie ministerstwa finansów i nie oznacza prawdziwej interwencji, ponieważ nie narzuca Hiszpanii żadnych warunków ani wymogów makroekonomicznych. Ta sprytna formuła została opracowana po to, by obejść niemieckie weto i jest de facto formalnym wybiegiem, dzięki któremu staniemy się bardziej wiarygodni jako dłużnicy.

Hamletowskie pytanie

Podobny wybieg był możliwy dzięki ambiwalentnej roli FROB, instytucji amfibii, która jako organizacja publiczna ma uspokoić Niemców (stawiających weto bezpośredniej pomocy dla banków), a jednocześnie postrzegana jest jako instytucja prywatna, mogąca zwrócić się o kredyt do Brukseli (a ta nie będzie zmuszona udzielać pomocy państwu hiszpańskiemu). Jednak niezależnie od tego, jak na to patrzeć, to wszystko opiera się na faryzejskiej dwulicowości; jest to podwójna gra, która niesie ze sobą poważne zagrożenie moralne. Mimo wszystko Angela Merkel się na to zgodziła.

Dlatego właśnie pewny siebie Rajoy robi mądrą minę i wydaje się, że udało mu się przekonać rygorystyczną koleżankę i zmiękczyć jej niezłomną pruską postawę. A dokonał tego, szermując argumentem, że rozmiar ma znaczenie: Hiszpania, utrzymywał, jest zbyt dużym krajem, by można było dopuścić do jej bankructwa. Był to pokerowy blef, którego Angela Merkel nie odważyła się sprawdzić.

To wszystko wydaje się świadczyć o tym, że Rajoy w niczym nie przypomina Zapatero, jak dotychczas podejrzewaliśmy. Do tej pory jego wahania i wątpliwości, jego nieustanne wycofywanie się z tego, co wcześniej powiedział, jego brak jakiejkolwiek strategii i programu, przypominały słynne powiedzenie Groucho Marxa: „Takie są moje zasady, a jak się panu nie podobają, to mam też inne”. Teraz na hamletowskie pytanie: prosić albo nie prosić o ratunek, Rajoy znów odpowiada swoim słynnym: „To zależy”. Jednak w przeciwieństwie do Zapatero, który wyszedł spłukany po tym, jak przegrał wszystko w pokera, grając o euro, sprytnemu Mariano w końcu udało się wygrać partię, po tym jak uprzednio zwinął Niemcom portfel. Czy to tylko kwestia szczęścia?

Komentarz

Pod naciskiem Obamy

Od czasu upadku Bankia rząd Mariano Rajoya próbował uniknąć interwencji z zewnątrz. Wygląda na to, że ten opór, jak zauważa Enric Juliana w La Vanguardia,

został przełamany w sobotę po południu poprzez natarcie niemieckich dywizji przy wsparciu lotniczym Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. [...] Według Waszyngtonu, administracja Obamy obserwowała sytuację ze wzrastającym zaniepokojeniem. Amerykański prezydent od wielu miesięcy uważał rozwój zdarzeń w Europie za katastrofalny, i nie on jeden wyrażał taką opinię, podzielały ją Chiny i Rosja. Nagłe pogłębienie się kryzysu euro może mieć konsekwencje w amerykańskiej kampanii wyborczej. Z tej perspektywy wybory greckie 17. czerwca oraz stan niedającego spokoju zawieszenia w Hiszpanii stanowiły rzeczywiście mieszankę wybuchową. Trzeba więc było jak najszybciej rozbroić tę bombę.

Plan wsparcia dla banków jest mimo wszystko „butlą tlenu” dla hiszpańskiego premiera, sądzi La Vanguardia.

Rajoy przeżył wczoraj swój 9 maja. Tego dnia w 2010 r., José Luís Rodríguez Zapatero został przez Obamę wezwany do przekierowania swojej polityki, tak jak tego domagały się Niemcy. [Tym razem] Stany Zjednoczone wniosły swój wkład, by okiełznać hiszpańską pychę i tym samym uratowały, być może, Rajoya.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat