Mario Monti: bohater ostatniej szansy

Tylko unia polityczna może uratować euro i UE, i tylko włoski premier może o tym powiedzieć wprost politykom – przekonać o tym Niemcy. Tak właśnie, przed przewidzianym na ten tydzień szczytem UE, twierdzi komentator Wolfgang Münchau. Ale czy Monti to zrobi?

Opublikowano w dniu 25 czerwca 2012 o 15:49

Spróbujcie wyobrazić sobie, że jest już czwartkowy wieczór, trwa posiedzenie Rady Europejskiej, na której obecni są wszyscy europejscy szefowie państw, wstaje premier Włoch i mówi: „Panie przewodniczący, drodzy koledzy. Stanęliśmy w obliczu wyboru. Możemy dziś albo uratować euro i zbudować podwaliny pod przyszłą unię polityczną, albo dać za wygraną i niczego nie dokonać. Wszyscy doskonale wiemy, czego trzeba, żeby uratować euro. Potrzebujemy unii bankowej dla Hiszpanii, unii fiskalnej dla Włoch oraz unii politycznej dla Niemiec.

Oczywiście, w wielu drobnych sprawach możemy się nie zgadzać. Ale w tych kwestiach musimy w ten weekend znaleźć konsensus oraz podjąć niezbędne teraz decyzje. Nasze dotychczasowe sposoby rozwiązywania kryzysu po raz kolejny się nie sprawdziły. Potrzebne nam są środki działające szybko. Jeśli poniesiemy porażkę, mogę was zapewnić, że ani ja nie będę już dłużej członkiem tej grupy, ani mój kraj nie będzie uczestnikiem tego projektu”.

Hydraulik zamiast playboya

Od razu muszę wam wyznać, że nie spodziewam się po Mario Montim takiego wystąpienia, ani nawet jego bardziej zawoalowanej wersji. Jest on liderem rządu technicznego. Jego zadaniem jest reperowanie usterek. Sprzeciwić się niemieckiej kanclerz, ostentacyjnie – bo tak jego zachowanie byłoby prawdopodobnie nazwane – nie wspominając już nawet, że stawką byłaby przyszłość Włoch, nie, to leży w jego zakresie obowiązków. Włoskie partie polityczne wybrały go, ponieważ chciały, aby playboya zastąpił hydraulik, a nie hazardzista. A już naprawdę ostatnim zamiarem było postawienie na tym stanowisku przywódcy.

Jednak wierzę, że tym razem warto zagrać – w sposób przemyślany. Oczywiście będąc w pełni świadomym zarówno ryzyka, jak i korzyści. Nie chodzi również o to, czy Angela Merkel wprowadza nas w błąd, czy też nie, co chciałoby widzieć kilku moich włoskich i hiszpańskich kolegów. Ona nie blefuje, mimo że rozpad strefy euro może się okazać katastrofalny także dla Niemiec. Joshka Fischer, były minister spraw zagranicznych, powiedział ostatnio, że gdyby pozwoliło się strefie euro na rozpad, Niemcy doprowadziłyby po raz trzeci na przestrzeni jednego wieku do kompletnego zniszczenia Europy i siebie samych.

Newsletter w języku polskim

Ci, którzy popierają strategię nazywania polityki prowadzonej przez Niemcy, stosowaniem blefu, często zakładają, że istnieje pewien stopień racjonalności, który, co tu dużo ukrywać, jest tu już wyraźnie nieobecny. Niemcy rozwinęli bardzo dziwną opowieść o kryzysie. Śledzący tamtejszą debatę, tak jak ja to robię regularnie, ma świadomość, że istnieje tam, zupełnie inne powszechne odczucie. Na przykład, neguje się fakt, że jakiekolwiek znaczenie, choćby niewielkie mają bieżące nadwyżki na rachunku obrotów.

Własny kraj ponad wszystko

W wersji niemieckiej, gospodarka jest jak gra w piłkę nożną, i Niemcy ten mecz wygrywają. Zadaniem kanclerz jest udzielanie poparcia swojemu zespołowi grającemu przeciwko innym, tak jak to zrobiła w ubiegły piątek w Gdańsku, kiedy Niemcy pokonywały Grecję. Niemcy, tak jak pani Merkel, wydają się być nie do powstrzymania.

Niewielka liczba inteligentnych urzędników i elita gospodarcza wie, co się święci, ale woli ryzykować. Utrzymanie euro nie jest jej głównym celem. Kiedy Otmar Issing, były główny ekonomista Europejskiego Banku Centralnego, kategorycznie odrzucił jakąkolwiek formę mutualizacji zadłużenia, czemu dał wyraz w jednym z ostatnich artykułów opublikowanych w prasie, zapomniał zaznaczyć, co stałoby się, gdyby rząd miał wysłuchać jego porad. Stefa euro by się rozpadła.

Kiedy presja, której skutkiem miałby być rozpad eurolandu, nasili się, nadejdzie z Włoch. Silvio Berlusconi wyznał w ubiegłym tygodniu coś, co budzi niepokój, mianowicie, że wyjście ze strefy wcale nie będzie żadnym przekleństwem. I przedstawił następujące scenariusze: albo udzieli się Włochom pomocy, albo to Berlin wyjdzie, albo zrobi to Rzym.

Berlusconi przygotowuje swoją partię na użycie eurosceptycznych argumentów w przyszłych wyborach, tak to wygląda, trzeba zrobić konkurencję antyeuropejskiemu liderowi Ruchu Pięciu Gwiazd Beppe Grillo. Mówi się, że były premier bardzo szczegółowo analizuje jego przemówienia i teksty. To, co możemy zaobserwować, to proces, w jaki antyeuropejska postawa może stać się wkrótce dominującą tendencją.

Czas na weto

Kiedy do tego dojdzie, będzie już za późno na ratowanie wspólnej waluty. Przywódcy strefy euro mieli na podjęcie działań ponad trzy lata. I czas ten zmarnowali. Być może każdy z osobna to bardzo inteligentni ludzie, ale jako grupa wykazali się rzadkim ekonomicznym i finansowym analfabetyzmem. Czy pamiętacie pojęcie ekspansyjnego spadku wpływów z podatków? Albo głupi pomysł wpływania na fundusze ratunkowe? Albo udzielania pomocy prywatnym inwestorom na zasadzie dobrowolności? Czy naprawdę wierzymy w to, że to ci ludzie są zdolni do podjęcia prawidłowych decyzji w jeden dzień, podczas gdy wszystko, o czym decydowali przez ostatnie trzy lata, było złe?

Jedyna nadzieją jest, że ktoś z wewnątrz sprzeciwi się Angeli Merkel. Ta osoba powinna postawić weto wobec nonsensów, które prawdopodobnie zostaną wypowiedziane w czwartek. Czy wiarygodny może być projekt utworzenia w przyszłości unii politycznej, jeśli nie jesteśmy w stanie uratować strefy euro dziś? Czas już najwyższy. Nikt nie znajdzie się na lepszej pozycji postawienia weta pani Merkel niż dziś włoski premier.

Jest osobą kompetentną. Jest inteligentny i elokwentny. I jego kraj, już stoi w kolejce do ataku rynków. Unia Europejska nie ma planu B. Gdyby zagroził dymisją, stałby się wiarygodny i pewnie wywołałaby to popłoch u wielu osób. Co ma jeszcze do stracenia? Traci poparcie w sondażach i poparcie wewnątrz własnej koalicji. Jedynie, jeśli powie prawdę politykom, Monti może uratować swój kraj oraz euro.

Rada Europejska

Gorączkowe przygotowania do „szczytu ostatniej szansy”

Na parę dni przed posiedzeniem Rady Europejskiej w Brukseli w dniach 28–29 czerwca, uznanego przez obserwatorów za „rozstrzygający” o przyszłości euro, przygotowania idą pełną parą i nie ustają spotkania głównych aktorów sceny politycznej. Po „miniszczycie” w Rzymie z udziałem Włoch, Niemiec, Hiszpanii i Francji, 22 i 25 czerwca, François Hollande rozmawiał w Paryżu z Mario Draghim. Prezes Europejskiego Banku Centralnego przekonywał francuskiego prezydenta do unii bankowej i zacieśnienia integracji politycznej. To dla Draghiego stawka wielkiej wagi, ponieważ, jak zauważaLa Stampa,

jeśli europejscy przywódcy nie zdołają podjąć na tym szczycie skutecznych decyzji, to Mario Draghi będzie musiał ponieść tego konsekwencje.

Nawet jeśli rynki uwierzą w to, iż znajdzie on jakieś rozwiązanie,

coraz trudniej jest w EBC podejmować kolejne kroki bez narażania się na to, że Niemcy – coraz bardziej osamotnieni od kilku miesięcy w swych poglądach – nie okażą na zewnątrz swojego niezadowolenia ze szkodą dla prestiżu wszystkich krajów.

W środę, 27 czerwca, François Hollande przyjmie w Paryżu Angelę Merkel. „Nadal dzielą [tych dwoje] istotne różnice poglądów”, odnotowują Les Echos. Francuski dziennik gospodarczy przypomina, że „Hollande będzie próbował wymusić na Angeli Merkel ustępstwa w kwestii solidarności” i że jest ona dalej wrogo nastawiona do "instytucjonalnego skoku naprzód".

Francuski prezydent nie upiera się już przy euroobligacjach, ale liczy, że pani kanclerz zgodzi się na inne sposoby uwspólnotowienia długu, takie jak ‘eurobills’ [obligacje krótkoterminowe], fundusz amortyzacyjny długu czy umożliwienie europejskim funduszom ratunkowym skup papierów zagrożonych krajów, by zapobiec gwałtownemu wzrostowi ich rentowności.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat