Glucksmann : Europę zawiedli intelektualiści

Europa stoi wobec kryzysu zaufania i osłabienia jej demokratycznych fundamentów. Francuski intelektualista upatruje lekarstwa na te bolączki we wzmocnieniu solidarności w obrębie UE oraz w budowaniu społeczeństwa odważnie podejmującego zewnętrzne wyzwania.

Opublikowano w dniu 4 września 2012 o 10:52

Der Spiegel: Mimo kryzysu atrakcyjność UE nie ucierpiała. Nikt nie zdecydował się dobrowolnie wystąpić ze strefy euro

Sokrates powiedział kiedyś, że nikt nie czyni zła dobrowolnie. Ja sam uważam, że zło dzieje się wtedy, gdy słabnie wola. Znalezienie sposobu na uporanie się z obecnym kryzysem finansowym nie wydaje mi się wyzwaniem ponad ludzkie siły. Unijni liderzy zawsze jakoś dawali sobie radę. Dziś wszystko dzieje się naprędce, od jednego szczytu w Brukseli do drugiego, w coraz krótszych odstępach. Problem w tym, że ogłaszane rozwiązania nie sprawdzają się na dłuższą metę.

Nie uwzględnia się w nich bowiem perspektywy globalnej. Nikt nie pyta też o sens Unii Europejskiej, jej uzasadnienie. O instytucje europejskie się nie martwmy. Zawsze znajdzie się sposób, by je udoskonalić i dostosować do nowych warunków – tu możemy zdać się na pomysłowość polityków i prawników. Prawdziwe wyzwanie – decydujące o być albo nie być – leży gdzie indziej. Jeśli kraje europejskie nie dojdą do porozumienia i nie wykażą się zdecydowaniem, czeka je zagłada.

Przywódcy unijni dobrze zdają sobie z tego sprawę

Newsletter w języku polskim

To dlaczego dostrzegają tylko rzeczy małe? W dobie globalizacji szerokość widzenia ma kluczowe znaczenie. Angela Merkel wyczuła, że losy Niemiec rozstrzygną się m.in. na podwórku europejskim. Dlatego, po okresie wahania, zdecydowała się na większą solidarność, choć oczywiście z umiarem. Mimo to pozwala, by drogi Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii się rozeszły. Jeśli nasze kraje ugną się pod naporem sił rynkowych i pójdą osobnymi ścieżkami, zginą, każde z osobna i wszystkie razem.

Twierdzi pan zatem, że idea europejskiej wspólnoty na dobre i na złe wciąż jeszcze nie okrzepła?

W praktyce nie. Globalizacja przyniosła globalny chaos, nad którym nikt już nie panuje. USA straciły pozycję policjanta strzegącego porządku na świecie. Poszczególni gracze na arenie międzynarodowej nie palą się co prawda do wojny, ale nie można też powiedzieć, że są do siebie życzliwie nastawieni. Każdy troszczy się tylko o siebie. Europa musi znaleźć dla siebie miejsce w tym anarchistycznym nieładzie i ofensywnie wyjść naprzeciw zagrożeniom. A tych nie brakuje. Z jednej strony mamy Rosję Putina, która pragnie odzyskać choćby część tego, co utraciła. Z drugiej Chiny, biurokratyczne państwo niewolnicze. Nie można też zapominać o wojowniczym fundamentalizmie islamskim. Europa musi na powrót nauczyć się myśleć w kategoriach przyjaciół i wrogów. Konieczności takiej nie dostrzega choćby Jürgen Habermas, który uważa, że za sprawą kosmopolityzmu wszyscy wkrótce staniemy się obywatelami świata.

W oczach dużej części świata Europa jawi się jako ostoja wolności i praw człowieka

Z samych ideałów i wyznawanych wartości nie rodzą się jednak perspektywy na przyszłość. W krajach europejskich może panować atrakcyjny pluralizm, ale nie wystarczy zaprezentować go jak w katalogu. O wiele większe znaczenie ma gotowość do podejmowania wyzwań wspólnymi siłami. Tymczasem Europa znajduje się w zastoju, ociąga się i waha. Istnieją dwa sposoby, jak uniknąć konfrontacji z problemami. Można udawać, że się ich nie dostrzega lub popaść w fatalizm – bezradnie wzruszyć ramionami na znak, że i tak nie da się nic zmienić. Wielki brytyjski historyk Arnold J. Toynbee oceniał stopień rozwoju poszczególnych kultur, wziąwszy za podstawę ich zdolność do reagowania na nowe wyzwania. Czy Europa jest zdolna zebrać się w sobie i sprostać problemom? Śmiem w to wątpić.

Czy wynika to z braku charyzmatycznych przywódców?

To coś więcej. Do obecnej sytuacji przyczyniły się również zapaść inteligencji, obojętność opinii publicznej oraz izolacjonizm. Proszę spojrzeć na kampanie wyborcze w Europie. Jaką rolę odgrywa w nich polityka zagraniczna i dyskusje na temat pozycji Europy na świecie? Kilka lat temu w UE stworzono urząd wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa. Funkcję tę sprawuje Catherine Ashton mająca do swej dyspozycji potężny aparat instytucjonalny i armię kilku tysięcy urzędników. Ale gdzie ona jest, czym się zajmuje, kto się z nią liczy? XXI wiek będzie stuleciem wielkich kontynentów żyjących ze sobą w zgodzie lub nie. Jeśli Europa nie doszlusuje do czołówki, czeka ją powrót do XIX wieku. Polityka będzie się wówczas obracać wokół wspomnień o dawnej potędze, Europa zaś stanie się kontynentem zgryzoty i nostalgii.

Jak rozbudzić na nowo energię duchową? Między myślicielami z Niemiec i Francji długo panowała wzajemna fascynacja – właściwie już od czasów Rewolucji Francuskiej aż po protesty studenckie w 1968 r.

Zgadza się, była to ciekawość, która zrodziła się z rywalizacji i konkurencji. Obydwie strony bacznie się obserwowały i dobrze się znały. W minionych dekadach dystans intelektualny znacznie się jednak zwiększył, choć nie wolno zapominać, że między Niemcami i Francją zawsze istniały różnice w sposobach myślenia. Hegel uznał Paryż epoki oświecenia za przykład „zwierzęcego królestwa ducha” autopromocji. Francuzi kłócili się i sarkali, uwielbiali spory i polemiki. Ich dyskusje miały więcej wspólnego z dyskursem dziennikarskim i widowiskiem niż z akademicką powagą. Niemcy z kolei poświęcali się pracy nad systemami wyjaśniającymi cały świat, poszukiwali królestwa mądrości, które zadziałałoby jak lek na brak jedności polityki i religii. Dziś w obydwu krajach przeważa intelektualna depresja. Inteligencja rozumiana jako klasa społeczna przestała istnieć, po obydwu stronach granicy brakuje jej spójności. Rozpłynęła się ona w postmodernizmie.

Kto ucieka przed wielkimi wyzwaniami, ten nie potrzebuje już wielkich narracji?

Tak przynajmniej wynika z postulowanej przez Lyotarda koncepcji końca systemów i ideologii. Problem w tym, że ów rzekomo wyprany z ideologii postmodernizm sam w sobie jest ideologią, której wcieleniem jest dla mnie ruch oburzonych – oburzenie jako w pełni samowystarczalny protest moralny, gdzie forma jest treścią. Przypomina mi się tu od razu Oskar Matzerath z „Blaszanego bębenka” Güntera Grassa: krzyczę, walę w bębenek, a nieznośny świat rozpada się na kawałki.

Naiwna wiara dziecka?

Europa wciąż jest ideowym placem zabaw. Myślenie uległo jednak tak daleko posuniętej fragmentacji i jest tak obciążone skrupułami, że ucieka przed prawdziwym sprawdzianem. Pod tym względem stanowi ono lustrzane odbicie polityki.

Pierwsza część wywiadu z A. Glucksmannem: „Współczesną Europę definiuje pojęcie kryzysu"

André Glucksmann

Od Mao do NATO

André Glucksman (ur. 1937) jest francuskim pisarzem i eseistą. Początkowo, po Maju 1968, działał w środowiskach maoistowskich. Potem napisał La Cuisinière i Le Mangeur d’hommes (1975) i Les Maîtres penseurs (1977), w których piętnował radziecki totalitaryzm i jego zwolenników na Zachodzie, będąc wraz z Bernardem-Henri Lévy’mjednym z liderów nurtu „nowych filozofów”, młodych francuskich intelektualistów krytykujących związki lewicy z komunizmem.

Toczył kampanię na rzecz wietnamskich boat-people, bronił – w imię praw człowieka – działań Sojuszu Północnoatlantyckiego, usprawiedliwiał wojnę w Zatoce Perskiej, pomysł interwencji w Bośni i Hercegowinie oraz ataki NATO na Serbię i inwazję w Iraku. Jako przeciwnik Putina i obrońca czeczeńskich niepodległościowców, udzielił w 2007 r. poparcia Nicolasowi Sarkozy’emu w jego walce o fotel prezydencki. Potem publicznie wyraził żal z powodu tej decyzji, uznając, że Francja stara się nadal zanadto przypodobać Rosji.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat