Elektrownia węglowa w Boxberg i odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego w Nochten (u dołu). Boxberg, Niemcy, styczeń 2011.

Żegnaj energio jądrowa, witaj stary poczciwy węglu

Zamiast doprowadzić do rozkwitu „zielonych źródeł energii”, zapowiedziane w 2011 r. przez Angelę Merkel odejście od atomu zaowocuje budową nowych, bardzo zanieczyszczających środowisko, elektrowni węglowych. Ale ekologów wcale to nie martwi.

Opublikowano w dniu 5 września 2012 o 10:46
Elektrownia węglowa w Boxberg i odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego w Nochten (u dołu). Boxberg, Niemcy, styczeń 2011.

Gdy obywatel kraju za naszą zachodnią granicą zaczyna wypowiedź od słów: „Niemcy mają prawo do...”, brzmi to niepokojąco. Do czego więc Niemcy mają prawo? Do zatruwania środowiska! – przekonują w najnowszym raporcie eksperci Fundacji im. Heinricha Bölla. Niemcy mają prawo do większej emisji dwutlenku węgla do atmosfery, bo już wcześniej wystarczającym stopniu tę emisję ograniczyli. Teraz więc mogą produkować energię nawet z węgla brunatnego, choć prawdopodobnie brudniejsza byłaby tylko energia uzyskiwana przy spalaniu opon. Niemcy mają do tego prawo.

Po takich słowach z kraju, który jest liderem zielonej rewolucji energetycznej, nietrudno sobie wyobrazić, jak większość ekologów mdleje z przejęcia. Ale niemieccy ekolodzy nie mdleją, bo sami są autorami powyższej deklaracji. Fundacja im. Heinricha Bölla to think tank niemieckiej Partii Zielonych. Świat się kończy. Ekologom wtóruje minister środowiska Peter Altmaier. „Do 2020 r. chcemy pozyskiwać 35 proc. energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych”, mówił niedawno dla Die Zeit. „Ale te pozostałe 65 proc. też przecież musimy jakoś wyprodukować”, konkludował.

To między innymi za sprawą Altmaiera Republika Federalna wraca do węgla. Nigdzie na świecie nie powstaje obecnie taka liczba elektrowni zasilanych czarnym złotem. Niemcy budują ich 23. Większość będzie spalać węgiel brunatny, czyli najbrudniejsze konwencjonalne paliwo energetyczne. Dla atmosfery oznacza to co roku ponad 150 mln ton CO2 więcej – z pełnym poparciem niemieckiej Partii Zielonych.

Czy ci ekolodzy zwariowali? W pewnym sensie. Angela Merkel została ich boginią, gdy w marcu 2011 r., kilka dni po awarii w elektrowni atomowej w japońskiej Fukuszimie, zapowiedziała wygaszenie ośmiu z 17 niemieckich reaktorów, choć na początku kadencji chciała wydłużyć ich działalność do 2036 r. 30 maja 2011 r. jej rząd podjął jeszcze bardziej radykalną decyzję – do 2022 r. przestaną pracować wszystkie elektrownie jądrowe. Tak spełniły się marzenia ekologów – w Niemczech rozpoczęła się zielona rewolucja.

Newsletter w języku polskim

Cały artykuł można przeczytać na stronie tygodnika Wprost

Energia odnawialna

Zbyt skuteczna ustawa

Jednym z głównych problemów ambitnej, a zapoczątkowanej rok temu przez Angelę Merkel, „zielonej rewolucji” jest jej koszt dla użytkowników, tłumaczy Der Spiegel. W rzeczy samej ustawa o odnawialnych źródłach energii(EEG), która stanowi jej trzon, przewiduje, iż

przedsiębiorstwa zarządzające elektrowniami wiatrowymi, panelami słonecznymi i instalacjami biogazu otrzymują zagwarantowaną na kilka lat kwotę za sprzedaż energii, którą produkują. Dostawcy energii kupują ją za cenę znacznie wyższą niż rynkowa. Różnicę musi zapłacić konsument uiszczając fakturę za elektryczność. Ustawa o EEG zapewnia wysokie zyski tym, którzy inwestują w odnawialne źródła energii i zachęca do tworzenia nowych elektrowni. Jest tylko jeden mankament tej ustawy – okazała się zbyt skuteczna. Zamiast stopniowo wzrastać, liczba ‘zielonych’ elektrowni nagle poszybowała w górę. W konsekwencji koszty rosną szybciej, niż przewidywano. Przeciętna niemiecka rodzina dopłaca obecnie 144 euro rocznie do tych subwencji, a w 2013 r. może to być więcej – do 200 euro. […] Te kwoty są na tyle znaczące, że mogą nasilić nierówności społeczne w Niemczech. Na przykład bezrobotni pozostający długo bez pracy otrzymują stałą kwotę stanowiącą zapomogę na opłacanie elektryczności, ale nie stać ich na zakup energooszczędnych artykułów gospodarstwa domowego.

Z tego właśnie powodu minister środowiska, Peter Altmaier, rozważa możliwość wprowadzenia zmian do systemu dopłat, tłumaczy Der Spiegel.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat