Brytyjski premier David Cameron (z lewej) i jego hiszpański odpowiednik, Mariano Rajoy.

Zakazane owoce niepodległości

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron rozpisał referendum w sprawie niepodległości Szkocji na 2014 r., ale już głosowanie w takiej samej sprawie, a dotyczące Katalonii, Hiszpania odrzuciła, uznając je za niekonstytucyjne. Jedna decyzja jest politycznie dojrzała, druga będzie jedynie podsycać separatystyczne roszczenia, dowodzi Gideon Rachman.

Opublikowano w dniu 16 października 2012 o 15:47
Brytyjski premier David Cameron (z lewej) i jego hiszpański odpowiednik, Mariano Rajoy.

Gdy przybyłem wiele lat temu do Szkocji, oczarował mnie plakat dumnie informujący, że „Glasgow jest pod szerokością geograficzną Smoleńska, ale stosunek do życia ma rodem z Barcelony”. Był to bardzo jaskrawy przykład mieszanki sympatii i podziwu, jakim Szkoci darzą Katalonię. Barcelona, stolica tego regionu, ma wiele zalet, których mieszkańcy Glasgow jej zazdroszczą: lepszą pogodę, lepsze jedzenie, lepszy futbol. Wyrazem hołdu złożonego Katalonii było wybranie architekta, Enrica Mirallesa, z ich ulubionej stolicy, aby ten zaprojektował im nowy budynek parlamentu.

A teraz to Katalończycy mają powód do tego, aby zazdrośnie spoglądać w stronę Szkocji. W poniedziałek zostało potwierdzone, że w 2014 r. kraj ten przeprowadzi referendum w sprawie niepodległości. Rząd Katalonii też bardzo chciałby mieć u siebie takie głosowanie, ale jest zdecydowanie blokowany przez hiszpański rząd w Madrycie.

Paragraf 22

Hiszpania próbuje udaremnić rozwijanie się ruchu niepodległościowego Katalonii za pomocą legalistycznego kruczka, paragrafu 22. Rząd centralny twierdzi, że nacjonaliści katalońscy muszą po prostu przestrzegać Konstytucji Hiszpanii. A wedle jej litery przeprowadzenie referendum w sprawie niepodległości byłoby nielegalne.

Brytyjczycy wychodzą z założenia, które jest jednocześnie bardziej pragmatyczne i odważne. Premier David Cameron mógłby łatwo nalegać, że jedynie brytyjski rząd posiada legalne prawo do zorganizowania referendum. Zamiast tego zezwolił, aby Szkoci przeprowadzili głosowanie – pod warunkiem że pytanie o niepodległość będzie tym jedynym pytaniem.

Newsletter w języku polskim

Gdy ma się na uwadze zarówno zasady sprawiedliwości, jak i ostrożność, sposób podejścia brytyjskiego rządu wydaje się mądrzejszy. Cameron, podobnie jak hiszpański premier Mariano Rajoy, jest konserwatystą i patriotą. Obaj są prawdopodobnie przerażeni, że w będą u steru w czasie rozpadu swoich państw. Ale rząd brytyjski uznał, że zdobywając władzę w Edynburgu, szkoccy nacjonaliści zdobyli sobie demokratyczne prawo do przeprowadzenia referendum w sprawie dalekosiężnego celu, jakim jest niepodległość. Nie ma sensu szukać legalnych dróg, aby im te plany udaremnić.

Ryzykowny fortel psychologiczny

Stosunek brytyjskiego rządu jest również ryzykownym fortelem psychologicznym. Powiedzieć ludziom, że istnieje coś, co jest całkowicie niedozwolone, to wyzwolić w nich potrzebę zrobienia akurat tego, co zakazane. Ta zasada – po raz pierwszy została zastosowana w rajskim ogrodzie – może być użyta i w dzisiejszej Katalonii. Natomiast być może szkoccy nacjonaliści spuszczą nieco z tonu, gdy dowiedzą się, że według ostatnich sondaży, szkocka niepodległość ma większe poparcie w Anglii niż w samej Szkocji.

Porównania pomiędzy sytuacją Szkocji i Katalonii są intrygujące. W obu przypadkach, nacjonaliści przywołują datę utraty niepodległości we wczesnych latach XVIII w. Szkoci podpisali akt unijny z Anglią, który doprowadził do powstania Brytanii w 1707 r., po chybionych wyprawach kolonialnych nazywanych projektem Dariena, które prawie doprowadziły Szkocję do bankructwa. Katalońscy nacjonaliści za datę utraty niepodległości uważają upadek Barcelony w 1714 r. Podczas niedawnego meczu pomiędzy Barceloną i Real Madryt, katalońscy nacjonaliści uczcili rocznicę ogłuszającym rykiem w 17 minucie i 14 sekundzie meczu.

Zarówno szkoccy, jak i katalońscy nacjonaliści wspierali się argumentem UE, aby zaakcentować swoją potrzebę niepodległości. Niezależna Szkocja albo Katalonia, jak przekonywali, nie musi się bać izolacji, ponieważ nowe państwa staną się członkami większego klubu europejskiego, i w ten sposób będzie można pogodzić niepodległość i poczucie bezpieczeństwa jako członka UE.

Kara za eurosceptycyzm

Wielu szkockich intelektualistów przekonywało również, że wrogość wobec UE jest wadą typowo angielską oraz że Szkoci są o wiele mniejszymi szowinistami. Ta idea jest dobrze przyjmowana w Brukseli, gdzie z przyjemnością wielu wygłasza pogląd o karze za ich eurosceptycyzm, jaka spadnie na Anglików, gdy Szkoci się uniezależnią. A tak naprawdę, ostatnie sondaże opinii publicznej wskazują, że szkocka niechęć do UE (50 proc. chciałoby ją opuścić) jest jedynie odrobinę mniejsza niż ta angielska (60 proc. by się z niej wyniosło).

Kryzys gospodarczy w strefie euro zmusił szkockich nacjonalistów do bagatelizowania w kampanii problematyki europejskiej. A teraz z kolei twierdzą, że ich niepodległe państwo nie będzie natychmiast dążyć do wejścia do strefy euro, i zamiast tego utrzyma funta jako swoją walutę, w banknotach szkockich, tak jak do tej pory.

Hiszpania natomiast, znajduje się w samym centrum kryzysu euro i w porównaniu z nią, pozostała część Europy radzi sobie zupełnie nieźle. Większość katalońskich nacjonalistów uparcie twierdzi, że ich nowe państwo zachowa wspólną walutę.

Podstawą musi być zgoda

I na tym polega jedna z dużych różnic pomiędzy przypadkiem Szkocji i Katalonii, ta różnica pomaga zrozumieć także odmienny stosunek do sprawy Madrytu i Londynu. Szkocja to zaledwie 5,2 mln brytyjskiej populacji, liczącej ogółem 62 mln mieszkańców. I jest powszechnie uważana w Anglii za poważnie subwencjonowaną przez pozostałą część kraju. (Szkoccy nacjonaliści są innego zdania). Natomiast Katalonia liczy 7,3 mln ludności, gdy cała populacja Hiszpanii to 47 milionów, i jest jednym z najbogatszych regionów tego kraju. Jej utrata byłaby strasznym ciosem.

Ale chyba nawet Anglicy nie będą umieli zachować kamiennej twarzy, jeśli faktycznie Szkocja opowie się za niepodległością w 2014 r. Mam nadzieję, że zarówno Brytyjczycy, jak i Hiszpanie utrzymają się razem. Ale jeśli do tego dojdzie, podstawą musi być zgoda. Rząd hiszpański musi zaprzestać chowania się za przepisami prawa i pozwolić Katalończykom na referendum. Żadne małżeństwo nie przetrwa tylko dzięki temu, że ogłosi się, iż rozwód jest nielegalny.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat