Naprawdę zarabiam tylko 500 euro miesięcznie. Willa z basenem w ateńskiej dzielnicy Lykavittos.

Polowanie na grube ryby

Nowi urzędnicy, szeroko zakrojony program oszczędnościowy oraz surowe kary za oszustwa podatkowe – wszystko to ma pomóc Grecji w wypełnieniu zobowiązań narzuconych jej przez zagranicznych partnerów. Ale, jak przestrzega Der Spiegel, era machlojek wcale się nie skończyła, zwłaszcza w sektorze publicznym.

Opublikowano w dniu 4 sierpnia 2010 o 13:50
ArkanGL  | Naprawdę zarabiam tylko 500 euro miesięcznie. Willa z basenem w ateńskiej dzielnicy Lykavittos.

Kiedy pięćdziesięciosiedmioletni postawny Grek Nikolaos Logothetis – zadbany zarost, okulary w rogowej oprawie – zaczyna recytować dane statystyczne, jego słowa rozbrzmiewają niczym poemat miłosny. „Statystyka ma swój własny język”, przekonuje. „Trzeba się w niego dobrze wsłuchać, by zrozumieć, co dolega naszemu państwu”. To stwierdzenie zasługuje na szczególną uwagę zwłaszcza tam, gdzie do niedawna bez większych skrupułów upiększano liczby i wykresy. Kilka godzin temu Logothetis objął stanowisko zastępcy dyrektora nowego, niezależnego urzędu statystycznego. I teraz przy stoliku w luksusowej restauracji w Atenach zapowiada radykalne zmiany. „W przyszłości będziemy podlegać wyłącznie parlamentowi. Dzięki temu będziemy wreszcie w stanie funkcjonować na prawach niezależnej instytucji naukowej”.

Dziś „grecka statystyka” stała się niemal przysłowiowa. Jest symbolem politycznych manipulacji i kreatywnej buchalterii, a także zapaści całego kraju i zamków na lodzie stawianych z liczb branych z powietrza przez poprzedników Logothetisa. Jeden z nich nie wiedzieć czemu zdążył już wyjechać za granicę. Tymczasem od ubiegłego tygodnia w Atenach znów rządzi tzw. trójka, na którą składa się Unia Europejska, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny. Trzej kontrolerzy: Duńczyk, Belg i Niemiec, muszą ponownie podjąć decyzję, czy wysiłki podejmowane przez rząd premiera Papandreu są wystarczające, by do Grecji trafić mogła kolejna transza pomocy finansowej, tym razem w wysokości dziewięciu miliardów euro.

Inwigilacja z helikoptera i satelity

Obok Logothetisa na horyzoncie pojawił się jeszcze jeden człowiek, który ma szansę przywrócić swej ojczyźnie dobre imię. To pięćdziesięcioletni Ioannis Kapeleris, szef powołanego w grudniu ubiegłego roku urzędu ds. ścigania przestępstw gospodarczych (SDOE). Kapeleris jest obecnie jednym z najbardziej zapracowanych ludzi w kraju. Niewyspany, z nieodłącznym papierosem i kubkiem kawy w ręku, przyjmuje gości w rozchełstanej koszuli. „Proszę spojrzeć”, wskazuje na tabelę widniejącą na ekranie komputera. „Po tej stronie pokazano liczbę oszustw podatkowych wykrytych przez grecki aparat państwowy w przedsiębiorstwach branży turystycznej w Atenach w czerwcu 2009 r. Łącznie 506 przypadków. Proszę zgadnąć, ile takich przestępstw udało się wykryć moim podwładnym w czerwcu 2010? – 4340”.

Współpracownikom Kapelerisa rzeczywiście nie brakuje inwencji, jeśli chodzi o metody tropienia oszustów podatkowych. Wspomnieć można chociażby o policyjnym helikopterze, którym oblatują oni bogate przedmieścia stolicy i z którego filmują posiadłości lekarzy, adwokatów i biznesmenów. Nierzadko sięgają i po zdjęcia satelitarne, by z ich pomocą zlokalizować okazałe wille czy działki. W ten sposób pracownikom SDOE udało się ustalić, że faktyczna liczba przydomowych basenów w okolicach Aten wynosi nie 324, jak podają oficjalne statystyki, lecz 16 974. „Staramy się, by w nasze sieci wpadły nie tylko płotki, ale i grube ryby”, tłumaczy Kapeleris. W planach na rok 2010 przewidziano, że jego urząd zainkasuje co najmniej 1,2 miliarda euro. W pierwszym półroczu wpływy przekroczyły już 1,8 miliarda.

Newsletter w języku polskim

Czy zarobki między 700 a 1400 euro są przywilejem?

W sprawozdaniu okresowym przedstawionym przez MFW z dużym uznaniem odniesiono się do „znacznych postępów”, jakie rząd grecki poczynił w zwiększaniu dyscypliny budżetowej. W głównej mierze chodzi tu o obniżki płac i emerytur. Mimo to nic nie wskazuje na to, by kontrolerzy mieli w najbliższym czasie złagodzić presję na Papandreu. Ateny muszą jak najszybciej ograniczyć koszty służby zdrowia, zliberalizować rynek pracy i sektor energetyczny, a także sprywatyzować deficytowe przedsiębiorstwa państwowe.

Nie da się przy tym uniknąć poważnych konfliktów. W ubiegłym tygodniu cały kraj sparaliżował strajk kierowców cystern, którzy protestowali przeciw ułatwieniom w uzyskaniu licencji, jakie na Grecji wymogła Unia Europejska. Choć fakt ten na pierwszy rzut oka wydawać się może marginalny, chaos na greckich stacjach benzynowych to ledwie przedsmak fali strajków, jaka czeka Grecję w najbliższych tygodniach. Kostas Papantoniou, wiceprzewodniczący związków zawodowych urzędników państwowych, twierdzi, że na ciężkie czasy powinien się przygotować rząd, który „mówi się, że greccy urzędnicy zbyt dużo kosztują. Ma to jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością. 80% z nas zarabia między 700 a 1400 euro na rękę. I to ma być przywilej?”, argumentuje związkowiec.

Czekając na planowane cięcia

Tymczasem to właśnie urzędnicy najmocniej odczują zaplanowane cięcia wydatków. Najwięcej nerwów stracą zapewne ci z nich, którzy w tym roku przechodzą na emeryturę. Teoretycznie przysługiwać im powinna jednorazowa wypłata z funduszu, na który płacili składki przez kilkadziesiąt lat. Dzisiaj powinno to być średnio 40 tysięcy euro. Aby nie obciążać dodatkowo budżetu, rząd zdecydował jednak o tymczasowym wstrzymaniu wypłat. Tego typu fundusze, które również podlegały kontroli MFW i UE, mają bowiem zacząć wykazywać zyski. Podobnie poczekać trzeba będzie na zwrot z państwowej kasy podatku VAT przedsiębiorcom, jak i na wypłatę odpraw dla pracowników zakładów, które tymczasem zostały sprywatyzowane.

Może się zatem okazać, że już wkrótce cudowne zmniejszenie deficytu budżetowego, za pomocą którego rząd Papandreu chciał zrobić wrażenie na UE i MFW, znów stanie się przedmiotem wysiłków kreatywnych księgowych i statystyków. Tym samym czekałaby nas powtórka z „greckiej statystyki”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat