Tańce ludowe na rynku w Tallinie, 2008. Fot: Jungleboy.

Co kraj, to obyczaj

Europejską stolicą kultury jest w tym roku Wilno (wspólnie z austriackim Linzem). Mieszkańcy i władze litewskiej stolicy dwoją się i troją, by jak najlepiej wykorzystać to wydarzenie. Natomiast w Tallinie, który kulturalnym pępkiem Starego Kontynentu będzie za dwa lata, na razie nikt nie zawraca sobie tym projektem głowy.

Opublikowano w dniu 18 czerwca 2009 o 11:14
Tańce ludowe na rynku w Tallinie, 2008. Fot: Jungleboy.

Litwini dokonali dla swojej stolicy czegoś naprawdę imponującego. Książka o wileńskich placach w dwujęzycznej, litewsko-angielskiej, wersji, nowoczesne rzeźby stojące wzdłuż rzeki, festiwale filmowe i muzyczne, uliczne imprezy, wystawa ukazująca wzornictwo z czasów zimnej wojny – to tylko kilka z wielu, wielu przykładów.

Status Europejskiej Stolicy Kultury przyniesie rozliczne korzyści między innymi tutejszym przedsiębiorstwom, hotelom i restauracjom, ale i miejscowym drobnym producentom odzieży, którzy będą mogli skorzystać z reklamy przy okazji zaplanowanych imprez.

Wilno liczy na to, że miasto odwiedzi w tym czasie około 3 milionów turystów i że co najmniej kilka ze stu przygotowanych na ten rok projektów zagości w krajobrazie miasta na dłużej. Budżet programu wynosi około 9 milionów euro (z czego 60% wyłoży państwo, 30% miasto), do których należy dodać 5 milionów euro dotacji z Komisji Europejskiej i 3 miliony euro pochodzące od prywatnych sponsorów.

A jak wygląda sytuacja w Tallinie, który ma być Europejską Stolicą Kultury w 2011 roku? Jedyne wiadomości, jakie do nas bez przerwy docierają, dotyczą kłopotów finansowych. Dwa lata temu miasto postanowiło wydać 189,64 milionów koron [12,12 milionów euro] w okresie 2008‒2012. Ale dziś chce zmniejszyć tę kwotę o jedną trzecią. Udział państwa w całości wydatków miał być zresztą bardzo skromny – zaledwie 10 milionów koron [640 000 euro].

Newsletter w języku polskim

Pieniądze nie są tu z pewnością najważniejsze. Bardziej niż pieniądze liczy się koncepcja, Wilno koncepcję miało.Tymczasem jeszcze w ubiegłym miesiącu to, co wymyślono w Tallinie, można było bez trudu spisać na niecałych dwóch stronach, były to dość mgliste „rzeczy, które się dzieją nad brzegiem morza”, uznane za „genialny pomysł”.

Tylko że jeśli Estonia nie potrafi wykorzystać możliwości do promowania swojej kultury, jakie dałby jej status miasta, które właśnie tę kulturę ma pokazać całej Europie, wszyscy na tym stracimy. W ciągu najbliższych dziesięciu lat taka szansa się nie powtórzy. Budżet projektu „Europejska Stolica Kultury” zostanie zmniejszony o 10 milionów koron, gdy Tallin zamierza wydać w przyszłym roku 30 milionów koron na telewizję. Statua wolności (która ma być odsłonięta w najbliższym czasie) kosztuje ponad 100 milionów koron. Inaczej mówiąc, wspiera się projekty będące w gestii miasta lub rządu, natomiast lękliwie się podchodzi do tego, co nowe i nieznane.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat