Linia montażowa w niemieckich zakładach Forda w Saarlouis (AFP)

Elastyczni i zawieszeni

Mimo nasilającego się kryzysu gospodarczego, w Niemczech nie ma na razie problemu rosnącego dramatycznie bezrobocia. Czemu tak się dzieje? Powody są dwa: elastyczny czas pracy i okresowe zawieszenie zatrudnienia, pisze dziennik El Pais.

Opublikowano w dniu 19 czerwca 2009 o 15:53
Linia montażowa w niemieckich zakładach Forda w Saarlouis (AFP)

Oto nowy cud: spośród wszystkich dużych krajów europejskich Niemcy przeżywają największe załamanie gospodarki. A jednak nie narasta tam bezrobocie. Jak podaje Eurostat, w pierwszym trymestrze 2009 wartość PKB Niemiec spadła o 6,9 procent w stosunku do analogicznego okresu z ubiegłego roku, to jest ponad dwa razy tyle co w Hiszpanii (‒3 procent). Tymczasem od kwietnia zeszłego roku do kwietnia 2009 r bezrobocie w tym pierwszym kraju wzrosło z 7,4 procent czynnej zawodowo ludności zaledwie do 7,7 procent, gdy w tym drugim z 10 procent do 18,1 procent, czyli prawie dwukrotnie.

Na ten niemiecki cud gospodarczy złożyły się różne czynniki. Dwa z nich są najważniejsze. Pierwszym jest wprowadzenie, przy wsparciu państwa, elastycznego czasu pracy w przedsiębiorstwach, które ucierpiały z powodu spadku koniunktury, czyli tzw. kurzarbeit (skrócony czas pracy). Dla 1,5 miliona pracowników zredukowano go średnio o jedną trzecią, dzięki czemu udało się uniknąć likwidacji prawie pół miliona pełnych etatów.

Drugim czynnikiem jest okresowe zawieszenie zatrudnienia: firma płaci pracownikowi 10 procent wynagrodzenia, a resztę bierze na siebie państwo. Nominalnie więc zatrudnienie nie ustaje, ale nie wiąże się ono z wykonywaniem pracy, a wolny czas należy wykorzystać na zregenerowanie sił. Podobny system funkcjonuje w Hiszpanii (ERE – Expedientes de Regulación de Empleo, czyli Rozporządzenie Regulacji Zatrudnienia), tyle że w Niemczech wszystko odbywa się bardziej elastycznie i bez tylu wymogów natury administracyjnej.

90 procent niemieckich pracowników, dla których nie ma zajęcia, jest zawieszonych, a nie zwolnionych. Likwidacja miejsc pracy prawie nie dotyka osób mających stałą umowę. Dwie trzecie tych, którzy zostali zwolnieni w ciągu ostatniego roku, było zatrudnionych na czas określony.

Newsletter w języku polskim

Nie wydaje się, aby ten sukces Niemiec na rynku zatrudnienia był jedynie efektem manipulacji statystycznych, polegających na niezaliczaniu „zawieszonych” do grupy bezrobotnych. Opiera się on na rzetelnych obliczeniach. Gospodarka tego kraju jest największym i najbardziej konkurencyjnym eksporterem na świecie (48 procent PKB kraju pochodzi z eksportu), wszyscy liczą więc na to, że kiedy minie ogólnoświatowy kryzys, zarówno eksport, jak i realne zatrudnienie w przedsiębiorstwach wrócą do poprzedniego poziomu, ponieważ nie zostanie przerwana jego ciągłość.

To założenie ma również źródło w niemieckiej kulturze biznesowej, dążącej do długoterminowych zysków. Jest to model kapitalizmu reńskiego, który opisał Michel Albert w swojej słynnej książce „Kapitalizm kontra kapitalizm” z 1992 r., porównując go z asocjalnym, skalkulowanym na krótkoterminowy zysk kapitalizmem anglosaskim. Ten dość skostniały system zmienił się radykalnie od początku tego wieku dzięki programowi Agenda 2010, opracowanemu przez czerwono-zieloną koalicję Gerharda Schrödera, a teraz realizowanemu krok po kroku przez Angelę Merkel. Na tym właśnie polega tajemnica ciągłości w polityce gospodarczej.

Była to wielotorowa reforma rynku pracy (a także innych rynków), która wiązała się z pewnymi ofiarami wynegocjowanymi przez Komisję Hartza; nie koncentrowała się ona jedynie na kosztach zwolnień pracowników, ale wprowadzała też zmianę czasu pracy, zachęcała do samozatrudnienia, minizatrudnienia, ograniczała okres pobierania zasiłków dla bezrobotnych, zakładała obniżenie wynagrodzeń, podniesienie wieku emerytalnego, określała warunki refundowania leków... Właśnie dzięki tej reformie Niemcy znów stały się konkurencyjne (10 punktów przewagi w stosunku do krajów strefy euro, 17 punktów przewagi w stosunku do Stanów Zjednoczonych i 24 punkty w stosunku do Hiszpanii) oraz odzyskały prymat światowego eksportera, co wiąże się z budowaniem długofalowego zaufania. O sukcesie przesądziła ostatecznie sieć niezwykle prężnie działających agencji pośrednictwa pracy (publicznych, federalnych, państwowych i prywatnych).

Zmiany na rynku pracy nie są panaceum na walkę z kryzysem (który ma całkiem inne podłoże); nie jest to też czarodziejska różdżka, za dotknięciem której powstają nowe miejsca pracy. Przykład Niemiec pokazuje jednak, że pociągają one za sobą wzrost zatrudnienia. A przynajmniej przyczyniają się do utrzymania go na dotychczasowym poziomie. Zwłaszcza jeśli taka reforma nie polega na doraźnych, oderwanych od siebie rozwiązaniach. Powinno to być połączenie „aktywnej polityki oraz nowych przepisów dotyczących zatrudnienia, szkolenia i opieki socjalnej”, jak mówi z Brukseli dyrektor do spraw zatrudnienia w Komisji Europejskiej, Xavier Prats.

W Hiszpanii poza propozycjami poszczególnych przedsiębiorstw, debatami ekonomistów i sygnałami ze strony rządu także coś zaczyna się zmieniać. Hiszpania może się wiele nauczyć od Niemiec.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat