Nierówności, które zagrażają demokracji

Lewica i prawica zaczynają się dziś zgadzać co do jednego – narastające nierówności między pensjami dyrektorów a szeregowych pracowników są ciężarem dla klasy średniej i podkopują naszą demokrację, pisze komentator Timesa, Anatole Kaletsky.

Opublikowano w dniu 15 listopada 2010 o 16:52

Co najbardziej zagraża dziś demokracji i naszemu stylowi życia? Powrót recesji, zadłużenie, wojna w Afganistanie? Żadna z tych odpowiedzi nie jest poprawna. Tak przynajmniej uważa dwóch błyskotliwych myślicieli. Stoją po przeciwnych stronach sceny politycznej, ale zgadzają się co do jednego – nierówności, szczególnie różnice w wynagrodzeniach pomiędzy bardzo bogatymi a całą resztą, zagrażają dziś społecznemu konsensusowi i politycznej stabilności. Tak jest nie tylko na Wyspach, ale też w Stanach i w Europie kontynentalnej. Sytuacja jest najpoważniejsza od czasów drugiej wojny światowej.

Słuchałem niedawno, jak Michael Portillo, były minister w rządzie konserwatystów, określał demokrację złowrogim terminem „niepewnego eksperymentu”, który może nie przetrwać „rozgrywającej się na naszych oczach tragedii”, jaką są nierówności społeczne. Czytałem też fascynującą, nową książkę Willa Hurrona „Them and Us" (Oni i my). Hutton przekonuje, że niedawny kryzys spowodowany był przede wszystkim zlekceważeniem kwestii sprawiedliwości jako „podstawowej zasady, która powinna rządzić regulacjami finansowymi, zarządzaniem gospodarczym i polityką społeczną” .

Portillo przyznał, że bardzo rozczarował się chciwym, nieodpowiedzialnym zachowaniem brytyjskiej elity finansowej i menedżerskiej. Na konta dyrektorów firm, nie chodzi tu wcale o przedsiębiorstwa najpotężniejsze, wpływają średnio 2 miliony rocznie, a oni wcale nie wahają się przyznawać sobie jeszcze większych pieniędzy. Tymczasem szeregowym pracownikom tnie się pensje i obniża emerytury. Portillo uważa, że może się okazać, iż takie nierówności podkopują demokrację. Czy szarzy ludzie naprawdę będą uważać ten ustrój za „sprawiedliwy układ”? W końcu pozwala im on oddać głos ledwie raz na pięć lat, podczas gdy zarabiający sto razy więcej dyrektorzy co roku urządzają sobie głosowanie, w wyniku którego dostają niebotyczne podwyżki.

Szefowie zarabiają 81 razy więcej niż szeregowy personel

Hutton z kolei przekonuje, że jaskrawe nierówności, same w sobie moralnie odrażające, przysparzają społeczeństwu mnóstwa strat. Ich istnienie nie zachęca do stwarzania bogactwa czy bycia przedsiębiorczym. Wręcz przeciwnie – nierówności chęć do działania podkopują, oferując potężne nagrody za uczestniczenie w grach o sumie zerowej. Te gry na tym polegają, że się przesuwa istniejące już zasoby z miejsca na miejsce. Skoro praca w sektorze finansowym jest tak absurdalnie lukratywna jak w Stanach Zjednoczonych czy na Wyspach, przedsiębiorczość i talent przestają być wykorzystywane do tworzenia rzeczywistego bogactwa.

Newsletter w języku polskim

Są tacy, którzy twierdzą, że ogromne różnice płac są niezbędne i służą zmotywowaniu klasy menadżerskiej, szczególnie w sektorze finansowym. Hutton ma jednak na to odpowiedź: J.P Morgan, prawdopodobnie najlepszy bankier w historii świata, „wydał rozporządzenie, według którego płaca dyrektorów w jego firmie nie mogła nigdy przekroczyć dwudziestokrotności pensji najsłabiej opłacanych pracowników”. Morgan zareagowałby zapewne z niedowierzaniem, gdyby dowiedział się, że w Wielkiej Brytanii szefostwo zarabia średnio 81 razy więcej niż szeregowy personel. A przecież za Atlantykiem na porządku dziennym są różnice trzystukrotne!

Bóg tylko wie, co Morgan zrobiłby, gdyby dowiedział się o jeszcze jednej szokującej statystyce, o której z kolei wspomina Portillo. Okazuje się, że nierówności w Stanach są dziś tak drastyczne, że 74 najbogatszych Amerykanów zarabia łącznie więcej niż dziewiętnaście milionów ludzi z nizin społecznych. Tu dochodzimy do paradoksu, który szokuje tak samo, jak same różnice w wynagrodzeniach. Przez ostatnią dekadę wahadło polityczne na całym niemal świecie przechyliło się w prawą stronę – jak najdalej od mechanizmów wyrównawczych.

Rośnie zaniepokojenie narastającymi nierównościami

Kryzys finansowy nie przyniósł ze sobą nowej ery sprawiedliwości. Wręcz przeciwnie, rząd Davida Camerona ciągnie nasz kraj w zupełnie przeciwnym kierunku. Widać to na pierwszy rzut oka, oto bankierzy znów dostają potężne premie, a cięcia mają charakter regresywny. Dlaczego świat polityki zwraca się przeciwko redystrybucji bogactwa, skoro zaniepokojenie ludzi narastającymi nierównościami jest coraz silniejsze?

By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba, być może, przyjrzeć się tym, którym różnice w dochodach nie podobają się najbardziej. Nierówności mogą zagrozić stabilności politycznej i przechylić wahadło na lewo, kiedy spadek przychodów odczuwają najbiedniejsi. Ale kiedy przyczyną nierówności są niebotyczne zarobki najbogatszych, najbardziej daje się to we znaki nie ubogim, a przedstawicielom klasy średniej. Ceny nieruchomości rosną, więc ludzie ci nie mogą liczyć na mieszkanie w wymarzonej okolicy. Odkrywają, że nie mogą już korzystać z wygód, które ich rodzicom wydawały się oczywiste, od dobrych szkół po jadanie w ekskluzywnych restauracjach.

Niebezpieczny resentyment klasy średniej

To powoduje niechęć do polityki redystrybucji, która preferuje biednych kosztem klasy średniej. Tak właśnie dzieje się dziś na Wyspach i w Stanach. Z im większym zapałem brytyjski rząd zabierał się będzie do reform – zlikwidowania zasiłku rodzinnego, podniesienia czesnego na uniwersytetach, cięć płac i emerytur w sektorze publicznym – tym bardziej da się to we znaki klasie średniej. Opór wobec mechanizmów wyrównawczych będzie więc rósł.

Skoro klasa średnia patrzy na redystrybucję z coraz większą niechęcią, jak w takim razie poradzić sobie z narastającymi różnicami społecznymi? Mogę tylko zacytować jedną z uwag Portillo: „Nierówność to tragedia, która rozgrywa się na naszych oczach. Tyle, że takim tragediom nie zawsze jesteśmy w stanie zapobiec”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat