Jak sto pięćdziesiąt lat temu Europejczycy patrzyli na Włochy? Ze zdumieniem, niedowierzaniem i podziwem. Oto Włosi dokonali niemal niemożliwego wyczynu – zjednoczenia kraju. I to w chwalebny sposób.
A dziś? Europejczycy nadal spoglądają w tamtą stronę ze zdumieniem i niedowierzaniem, ale w tym spojrzeniu kryje się podszyta rozczarowaniem nieufność. Tak jakby już nas nie poznawali.
Sąd nad Włochami
Zjednoczenie Włoch było pierwszorzędnym wydarzeniem na skalę europejską. Europa nie była li tylko sceną całej operacji i jej otoczeniem, lecz także istotnym składnikiem. Rzecz jasna nie mam na myśli Europy jako bytu politycznego, takiego, jakim jawi się ona dziś, chodzi mi o system państw, czy wręcz „mocarstw” narodowych.
Włochy stawały się państwem narodowym takim jak inne, z jednymi zawierając sojusze, z drugimi (większymi) tocząc wojny. Włochy więc „wybiły się”, walcząc politycznie i militarnie o uzyskanie pełnoprawnego statusu europejskiego państwa narodowego.
Powstał w ten sposób jeden z modeli unifikacji dla innego narodu, który miał podobny problem, czyli Niemców. Tak przynajmniej myśleli tamtejsi liberałowie wyglądający „niemieckiego Cavoura”.
Kiedy Prusy zaczną realizować swój projekt narodowy pod wodzą Ottona von Bismarcka, z pewnością nie będzie to strategia Cavoura, ale będą zdecydowanie chciały mieć u swego boku Włochy do walki ze wspólnym wrogiem – Austrią.
Tak narodził się mit „naturalnego sojuszu” Piemontu/Włoch z Prusami/Niemcami. Może nam się to wszystko wydawać archeologią, ale w owym czasie zostały położone fundamenty pod przyszłe konwergencje, które będą sięgać bardzo daleko – na dobre i na złe.
Klasa polityczna, która nie dorosła do wyzwania
Włochy w okresie tuż po zjednoczeniu miały trudność z odnalezieniem swojego miejsca pośród wielkich mocarstw europejskich, które przez długi czas patrzyły na nie z protekcjonalną wyższością.
Ogromne kłopoty z utworzeniem nowoczesnego państwa z rozmaitych regionalnych bytów politycznych o różnym stopniu rozwoju (przede wszystkim ciążyło zacofanie gospodarcze Południa) pochłaniały energię klasy politycznej, która nie dorosła do tego wyzwania.
Ale równie trudne miało się okazać wypracowanie pozycji międzynarodowej przez już zjednoczone Włochy. Mocarstwa europejskie miały wobec młodego, kruchego królestwa Włoch podejście instrumentalne i wykorzystywały je dla swoich interesów.
Resztę zrobiło geopolityczne położenie półwyspu, który wrzyna się głęboko w Morze Śródziemne, gdzie dominującą rolę pełnią Wlk. Brytania i Francja. To głównie z powodu twardej rywalizacji z Francją i jej apetytami kolonialnymi w Afryce Płn. dyplomacja włoska nawiązała trójstronne stosunki z Niemcami i Austrią.
Względy geopolityczne zmuszały tę dyplomację do zręcznego lawirowania między mocarstwami Europy. W momencie wybuchu I wojny światowej Włochy, formalnie związane sojuszem z państwami centralnymi, najpierw ogłosiły neutralność, by w 1915 r. przejść na stronę angielsko-francuską, narażając się na zarzut zdrady ze strony Austrii i Niemiec.
Deficyt państwowości
To w tamtej chwili Europejczycy po raz pierwszy dzielą się w ocenie Włoch. Z tego punktu widzenia retoryka mówiąca, że Risorgimento dopełniło się w trakcie wielkiej wojny, budzi w Europie ogromną traumę, która jest źródłem wszystkich następnych spornych ocen Włoch i Włochów.
Dlatego wydaje się w złym guście przypominanie tego dziś, zwłaszcza po radosnych latach europejskiego pojednania po II wojnie. Europejczykom z trudem przychodzi zrozumienie, dlaczego dziś z taką pasją i goryczą debatujemy nad tym, czy nadal mamy pozostać jednym narodem.
Nie rozumieją, dlaczego słychać u nas słowa „nie czujemy się Włochami”. Dla nich „włoskość” naszego półwyspu jest tak oczywista, przełamująca intensywnie eksponowane regionalizmy, że nie zdają sobie sprawy, iż chodzi o deficyt poczucia wspólnoty państwowej, a nie kwestie obyczajów, tradycji, kuchni czy (pseudo) religijności Włochów.
W rzeczywistości niestety ten deficyt często uchodzi w Europie za typowo włoską przywarę. Dlatego trudno poza Włochami zrozumieć, dlaczego hałaśliwy federalizm Ligi Północnej jest nasycony antynarodowym resentymentem.
Dla Niemca, który od kilkudziesięciu lat ma sprawnie działające państwo federalne, jest niepojęte, jak można promować ideę federalizmu, odwołując się do motywacji antynarodowych. Ale tak jest we Włoszech. To kolejny powód trudności ze wzajemnym zrozumieniem.
Widziane z Włoch
Włosi podzieleni nawet w sprawie zjednoczenia
„Włochy obchodzą 150 rocznicę zjednoczenia (17 marca 1861 roku Wiktor Emanuel z Sabaudii został ogłoszony „królem Włoch”) w klimacie, który może się nam wydać dość zadziwiający”, pisze politolog francuski Marc Lazar w La Repubblica. Oto „Liga Północna, wchodząca w skład rządu, kontestuje przewidywane z tej okazji obchody, a nawet sam pomysł, by uroczyście świętować to wydarzenie”. Dla Ligi, nie ma nic, co należałoby „celebrować”, ponieważ Północ „byłaby w znacznie lepszej formie”, gdyby pozostawała poza Włochami. „Gorąca debata toczy się skądinąd pomiędzy historykami i intelektualistami w sprawie tych obchodów, a także w sprawie Risorgimento”, ruchu, który doprowadził do powstania jedności włoskiej, dodaje Lazar i przypomina, że pracodawcy „krytykują władze za ogłoszenie 17 marca dniem wolnym od pracy”, podczas gdy „opinia publiczna nie grzeszy przesadnym entuzjazmem do organizowanych ostatnio rozmaitego rodzaju obchodów”.
Przypadek Włoch nie jest wyjątkiem, zauważa Lazar. „W Europie, prawie wszystkie obchody, nawet te, które mają na celu promocję porozumienia i zgody, są źródłem konfliktu. Francja doświadczyła wewnętrznych wojen i w momencie, w którym ma organizować jakieś rocznicowe uroczystości, napotyka potężne trudności. W Belgii, Niemczech, Hiszpanii i Portugalii jest podobnie. W większości krajów europejskich można zaobserwować mnożenie się świętowania rocznic, nasilanie się często sprzecznych roszczeń wobec narodowej pamięci, skłonność do nostalgicznych imprez celebrujących przeszłość jako tzw. złoty wiek. Dotknięte słabnięciem struktur politycznych państwa europejskie, stare albo niedawno utworzone, mają w epoce globalizacji, wzrostu znaczenia nowych mocarstw i samej Europy, coraz więcej trudności z samookreśleniem się”.