Ponieważ liczby, o jakich mowa, dosłownie mrożą krew w żyłach, umysł stara się skupiać na pojedynczych opowieściach.
Kiedy kiepski uczeń nie potrafił udzielić właściwej odpowiedzi, ksiądz tracił cierpliwość i „bił go, łapał go za głowę i walił nią (…) o ławkę. Kałamarze podskakiwały, dzieciak był cały umazany atramentem, smarkami, krwią, wszystkim”.
Uczeń opisuje maltretującego go nauczyciela: „Był jak wilk. Otwierał szeroko usta i dosłownie szczerzył kły…”.
Ksiądz, który widząc ucznia wchodzącego do jego gabinetu, włącza muzykę w komórce na cały regulator. „Ściągaj tę piżamę, teraz możesz krzyczeć, ile tylko chcesz, ty mały bękarcie”.
Co takiego było w irlandzkim społeczeństwie, że wydawaliśmy nasze dzieci na pastwę zorganizowanego systemu terroru? Irlandia, która dopiero co odzyskała niepodległość, stworzyła w latach trzydziestych system obozów karnych dla dzieci, gdzie na porządku dziennym była arbitralna przemoc, totalna deprawacja i poczucie absolutnej bezkarności.
Instytucje tego rodzaju kojarzy się zwykle z systemami totalitarnymi. Irlandia nie była krajem totalitarnym, ale efekt jego działań był prawie taki sam; szczególnie dzieci mogły się o tym przekonać. Metody stosowane w szkołach zawodowych przypominają te z obozów koncentracyjnych: golenie głów na łyso, upokarzanie i dezorientowanie „więźniów”, by zniszczyć ich poczucie tożsamości. Szczucie psami, wieszanie na haku i bicie.
Jak to się stało, że stworzyliśmy taki totalitarny system? Najłatwiej jest mówić o potworach w sutannach i habitach. Ale księża i zakonnice prowadzący te obozy karne byli dziećmi zwyczajnych rolników i sklepikarzy. Dobrymi chłopcami i dziewczętami z porządnych rodzin, którzy, przyjmując potem święcenia, sprawiali swoim rodzicom wielką radość.
Przeważająca ich część początkowo nie była wcale sadystami. Stopniowo nauczyli się, a tak zawsze dzieje się z oprawcami, odczłowieczać swoje ofiary i traktować to, co potworne, jako normalne. Presja grupy tylko to poczucie normalności wzmacniała. Jeden z księży opowiedział Komisji, jak pewnego razu „jego współbracia nagrodzili go owacją, dowiedziawszy się, że właśnie ukarał ucznia uderzeniem go w twarz, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło”.
To nieprawda, że wszystko było tajemnicą. O istnieniu kultury przemocy doskonale wiedziały zarówno lokalne kuratoria, jak i władze kościelne i państwowe najwyższego szczebla. W latach sześćdziesiątych o istniejącej sytuacji osobiście poinformowani zostali premier Eamon De Valera i arcybiskup Dublina John Charles McQuaid.
Skąd się więc brała, skoro prawie dla nikogo nie była to tajemnica, owa długotrwała zgoda na przemoc? Zaważyły trzy czynniki: władza, seks i podziały klasowe. Oprawcy czerpali swoją siłę z potęgi i autorytetu Kościoła, które zapewniały im bezkarność. Instytucjonalna przemoc była odzwierciedleniem sprawowanej przez nich władzy absolutnej. Jeden z księży powiedział Komisji, że „świadomość, że może stosować przemoc wobec uczniów, dawała poczucie władzy i osobistej mocy”.
Władza ta była jednak często egzekwowana w sposób tak zwyrodniały, że jasne się staje, iż oprawcami byli ludzie nieprzyzwyczajeni do jej posiadania. Byli oni produktami społeczeństwa przez wieki żyjącego pod obcym panowaniem, cierpiącego na palący kompleks niższości i gnębionego przez autorytarną strukturę religijną, i niektórzy z nich, otrzymawszy możliwość rządzenia innymi, uznali, że mają prawo posunięcia się tak daleko, jak im się tylko podoba. W jednym z zeznań mowa jest o dwunastolatku zmuszonym do zlizania ekskrementów z własnych butów. Porządek, w którym człowiek może zrobić z drugim człowiekiem wszystko, co przyjdzie mu do głowy, nieuchronnie zmierza w stronę rzeczywistości, w której nie ma nic, czego człowiek by drugiemu nie zrobił.
Seks oraz narzucona przez religię nienawiść do ciała ‒ to także istotne czynniki trwania przemocy. Wyrażało się to w metodach tortur i maltretowania stosowanych przez księży, również w seksualnej perwersji, oscylującej pomiędzy obsesją czystości i obsesyjnym pożądaniem płciowym. Jeden ze świadków powiedział Komisji: „Seks? Moja inicjacja nastąpiła na kuchennym zapleczu, gdzie, przyciśnięty do kotła, który parzył mi nogę, zostałem zgwałcony przez ojca Daxa”.
Wreszcie podziały klasowe. Mówimy o społeczeństwie, którego klasa średnia histeryczną pogardą dla klas niższych wyrażała własne poczucie niepewności. Przemoc napędzana była psychotyczną nienawiścią wobec wszystkiego, co nie mieściło się w modelu „normalnej katolickiej rodziny”. W Goldenbridge, na przykład, żeńskim podopiecznym mówiono, że są „brudne” i „gorsze od żołnierzy, którzy ukrzyżowali Chrystusa”. Chłopcy z nieślubnych związków dowiadywali się, że ich matki są „starymi kurwami”.
Te zdegenerowane relacje dotyczące władzy, seksu i klasy były w mroczny sposób obecne w instytucjach, o których mowa, ale były one również udziałem całego społeczeństwa. Były ciemną stroną Republiki Irlandzkiej, która nigdy tak naprawdę republiką nie była.