Spokój, jaki wprowadziła poniedziałkowa interwencja Europejskiego Banku Centralnego, nie trwał długo, na giełdach na całym świecie odnotowano wczoraj dzień paniki na skalę niespotykaną od czasu kryzysu finansowego w 2008 r. Zwłaszcza Madryt poleciał o 17 punktów przez zaledwie dziewięć sesji.
Obecnie można się obawiać, czy francuskie zadłużenie nie stanie się kolejnym celem spekulantów, a to tylko przyczynia się do zwiększenia nerwowości. Francuski prezydent nie wahał się przerwać wakacji i już sama ta decyzja wiele mówi o tym, że nie ma żartów. Na dobitek nawet życzliwe deklaracje agencji ratingowych nie wystarczyły, aby zrobiło się spokojniej.
Sarkozy nie będzie z pewnością jedynym, który będzie zmuszony skrócić swój urlop. Przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Durão Barroso ma ponoć możliwie jak najszybciej wrócić do Brukseli, aby zmierzyć się z tą bardzo poważną sytuacją. Zapatero miałby zrobić to samo, zważywszy na konsekwencje tej straszliwej koniunktury dla hiszpańskiej gospodarki i systemu finansowego, nie mówiąc już o zubożeniu gospodarstw domowych.
Pełna integracja albo upadek wspólnej waluty
Jest oczywiste, że cel szczytu z 21 lipca, a mianowicie uniknięcie zarażenia Hiszpanii przez kraje pogrążone w trudnościach, nie został osiągnięty. EBC musiało w ostatniej chwili ratować nie tylko Hiszpanię, ale i Włochy, czyli odpowiednio trzecią i drugą gospodarkę strefy euro; co się tyczy Francji, której przypada drugie miejsce, to i ona znalazła się już na linii strzału.
Czy Niemcy będą mogły nadal ignorować tę sytuację z wyżyn swojej butnej prosperity? Do tej pory Merkel z rezerwą akceptowała większościowy nurt ujawniający się podczas posiedzeń Rady Europejskiej, przychylny wobec operacji ratunkowych, które zresztą w przypadku Grecji nie zadziałały. Stąd wewnętrzna fronda, która coraz bardziej zagraża politycznej stabilności w Niemczech.
Wszystko wskazuje na to, że zbliża się moment, gdy pozostaną już tylko dwa rozwiązania: albo pełna integracja budżetowa strefy euro, którą odrzuca wielu niemieckich ekonomistów, albo upadek wspólnej waluty, co byłoby równoznaczne z podpisaniem wyroku śmierci dla projektu europejskiego. Merkel do tej pory dawała dowody niezawodnego zaangażowania na rzecz Europy. Ale pani kanclerz potrafiła też dokonać zwrotu o 180 stopni w tak poważnych kwestiach, jak energetyka jądrowa. Po raz kolejny przyszłość Europy zależy od tego, co zdecydują Niemcy.