Polska nie chce być w szpicy z Włochami

Opublikowano w dniu 12 listopada 2010 o 15:47

Do ciekawej wymiany zdań doszło niedawno na łamach prestiżowego brytyjskiego dziennika Financial Times pomiędzy szefami dyplomacji Włoch i Polski.

Rozeźlony potajemnymi knowaniamiFrancji i Niemiec w Dauville, włoski minister spraw zagranicznych Franco Frattini zaproponował, by sześć największych krajów unijnych stworzyło awangardę czy też „grupę konsultacyjną” sterującą pracami Wspólnoty. „Przygotowane zawczasu bilateralne decyzje nie mogą być akceptowane przez Włochy i innych wielkich graczy”, tłumaczył Frattini na łamach FT.

„Wielcy gracze”, to brzmi dumnie. Włoski minister nie zauważył chyba, że ostatni raz jego ojczyzna zaistniała na unijnym forum, gdy w Wiecznym Mieście podpisywano traktaty rzymskie. Nie spodziewał się też chyba zimnego prysznicu, jaki zafundował mu jego niedoszły sojusznik. W artykule opublikowanym w tej samej gospodarczej gazecie Radosław Sikorski stwierdził, że obawiałby się dzielenia krajów członkowskich na różne kategorie, bo takie różnicowanie „czynią życie jeszcze trudniejszym”. Ponadto wykluczeni mogliby się poczuć „dotknięci”.

EUobserver zauważa, że „gambit Frattiniego” to nic innego, jak rozpaczliwa próba podreperowania słabnącej pozycji Włoch w Unii. Kraj ten wnosi do niej ostatnio jedynie pikantne historie obyczajowe z premierem Silviem Berlusconim w roli głównej. Co jednak budzi wesołość w Europie, rodaków dyżurnego skandalisty coraz bardziej irytuje i smuci. Tym bardziej, że sytuacja w kraju mocno się skomplikowała po tym jak niedawny sojusznik Gianfranco Fini wezwał Berlusconiego do ustąpienia, wyprowadzając wcześniej z koalicji rządzącej swoje ugrupowanie. Oznaczać to może paraliż władzy, niektórzy przebąkują nawet o przyspieszonych wyborach.

Newsletter w języku polskim

A Polska. Cóż, ta przygotowuje się intensywnie do objęcia przewodnictwa w Unii w drugim półroczu 2011 r. i robi wszystko, by nie okazało się ono taką katastrofą jak prezydencja czeska. Jak pisze EUobserver, „Warszawa pielęgnuje własne alianse”, przede wszystkim Trójkąt Weimarski oraz Grupę Wyszehradzką. „Poparcie Warszawy dla francusko-niemieckiego porozumienia [w sprawie rewizji Lizbony] może być swoistym quid pro quo mającym na celu pomyślną dla Polski zmianę zasad liczenia deficytu budżetowego (chodzi o odliczenie od nich składek wpływających do OFE)”.

Polska, jak zauważa wspomniany portal, coraz lepiej koordynuje swoją politykę unijną z krajami Grupy Wyszehradzkiej (Czechami, Węgrami i Słowacją), co przynajmniej do 2014 r. nie jest bez znaczenia, gdyż wspólnie mają one niemal tyle samo głosów w Radzie, ile Francja i Niemcy. Wiele wskazuje zatem na to, że podczas gdy stara unijna potęga chyli się ku upadkowi, na brukselskim nieboskłonie coraz jaśniej świeci polska gwiazda. Oby tylko nie za szybko zgasła.

Kategorie
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!