Paolo Rumiz: serce Europy bije na wschodzie

Opublikowano w dniu 5 sierpnia 2011 o 07:37

Skąd pomysł, by odbyć podróż wzdłuż całej granicy wschodniej UE?

Szukałem takiej granicy, która jeszcze nią jest. Pochodzę z Triestu, jestem dzieckiem granicy. Urodziłem się tego samego dnia, kiedy pod Triestem wytyczono granicę włosko-jugosłowiańską – było to 20.12.1947 r. Została ona zniesiona w dzień moich i jej sześćdziesiątych urodzin (kiedy kraje Europy wschodniej weszły do strefy Schengen). Tamtego wieczoru spojrzeliśmy po sobie z moją polską towarzyszką życia Moniką Bulaj i powiedzieliśmy tak: „skoro przez sześćdziesiąt lat biliśmy się o zniesienie granic, co poczniemy teraz, kiedy jej nie ma?”. To było wspaniałe zaproszenie do podróży: dokąd przeniosła się owa tajemnicza aura zawsze towarzysząca granicy? Tego dnia, gdy radośnie podchmieleni cięliśmy szlaban graniczny w lesie w dolinie Rosandra, gdzie stała ostatni włoska przydrożna knajpa przed wjazdem do Jugosławii, postanowiłem ruszyć w poszukiwaniu tej prawdziwej granicy. Miejsca, gdzie znajdę prawdziwych pograniczników.

Znalazł ich pan?

I to jakich! Proszę tylko pomyśleć: gdybym odbył tę podróż 25 lat temu, to po wjechaniu do Słowenii nie musiałbym już wyciągać paszportu, bo pozostawałbym w obszarze dawnego paktu warszawskiego i ZSRR [niestety zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe - granice w „demoludach" były, podobnie jak rygorystyczne kontrole graniczne - przyp. Presseurop.pl] . Dziś jest przeciwnie – ciągłe wjeżdżanie i wyjeżdżanie ze strefy Schengen i z UE spowodowało, że stawałem w obliczu niewiarygodnie rygorystycznych granic, sztywniejszych niż przed upadkiem muru – zwłaszcza między Norwegią a Rosją oraz między Łotwą a Rosją. Chciałem zobaczyć, co jest za tą barierą. Szybko można się zorientować, że nie ma żadnej różnicy między obiema stronami granicy, pomimo absurdalnych barier. W rzeczywistości linia graniczna Unii przebiega w poprzek szeregu regionów o wspaniałych nazwach takich jak Kurlandia, Botnia albo Dobrudża, które istniały, zanim nadeszła wielka gorączka nacjonalistyczna XIX wieku. I to one są prawdziwym sercem kontynentu.

Newsletter w języku polskim

Mówi się, że środek geograficzny Europy leży gdzieś na zachodzie Ukrainy…

Europa ma kilka środków: na Litwie, w Karpatach, w Polsce. To zależy od tego, jak ją wymierzymy. Jedno, co pewne – jest wyższa niż szersza. Środek Europy jest na razie tylko bladą imitacją Zachodu, choć znaleźć tam można silne ślady obecności Wschodu. Tę mieszankę słowiańskości i judaizmu, która cechuje ukrytą głęboko duszę Europy, znalazłem tylko w rejonach nadgranicznych. To tam moim zdaniem bije serce Europy – tak jak je pojmuję i jakim go szukałem. Swego rodzaju macierzyńską kobiecość wielkich rzek, znalazłem właśnie w Rosji, na Ukrainie, w Polsce…

Z pana słów przebija niepohamowana miłość do słowiańskiej duszy i stylu życia napotkanych po drodze ludzi. A także niesmak wobec niektórych aspektów Europy Zachodniej. Jaki jest jej problem?

To świat bardziej ujednolicony, fałszywy, plastikowy, gdzie czas biegnie każdego dnia coraz szybciej i spala się w korridzie e-maili i esemesów, gdzie ludzie stracili kontakt z ziemią… „ziemlia” – to słowo, obok „wody”, towarzyszyło mi w trakcie całej wędrówki.

W swej książce chwali pan autentyzm mieszkańców regionów przygranicznych. Ale wielu z nich przecież o niczym innym nie marzy, tylko o tym, żeby zamieszkać na Zachodzie, a w każdym razie przyswoić sobie zachodni styl życia.

Nie wolno o tym oczywiście zapominać. Nawet jeśli to nie jest gruba pomyłka z ich strony, to w każdym razie warto im uświadomić, że po tej stronie granicy życie nie jest usłane różami. Starsze osoby zdają sobie z tego sprawę i widzą, jak solidarność cechująca relacje międzyludzkie nie istnieje już wśród zokcydentalizowanej młodzieży.

Przywołuje pan w książce „słowiańską duszę”. Proszę ją zdefiniować.

Słowianie wiedzą, że nie stanowią mózgu kontynentu, lecz swego rodzaju wnętrzności. Pozwalają sobie na okazywanie instynktów, co może znaleźć ujście w niewiarygodnej wprost agresji, ale niekiedy, w innych sytuacjach, w czułości, której nie da się zapomnieć. W książce opowiadam scenę z Mińska, gdy do ulicznego grajka podeszła grupa młodych kobiet, prosząc: Igor, zagraj nam do płaczu! Człowiek Zachodu nigdy by tak nie zrobił. Zażyczyłby sobie jakiejś pioseneczki na ukojenie po nerwowym, jałowym życiu. Kocham u Słowian tę zdolność do dzielenia się z bliźnimi mroczną częścią życia, melancholią.

Wejście kilkunastu byłych krajów komunistycznych do UE zmieniło Europę?

Tak, bowiem przyniosło zastrzyk silnego nacjonalizmu. Z tego punktu widzenia Polacy to nieszczęście. To ich poczucie, że są narodem męczennikiem, który opierał się komunistycznemu molochowi. Odkryli na nowo nacjonalizm po końcu nacjonalizmu. W Polsce przybrało to patologiczne rozmiary. To świat skupiony na własnym pępku. Dobrym tego przykładem jest sprawa wypadku samolotu prezydenta Kaczyńskiego: nie wolno wypaść na mięczaków przed Rosjanami!

W swojej książce, jak się wydaje, czyni pan wyrzuty Europie i jej instytucjom…

Wypominam Europie i Włochom, że smacznie śpią, nie zdając sobie sprawy z potężnych nurtów nacjonalistycznych i odśrodkowych, które rozszarpują kontynent. Nie odrobiliśmy bałkańskiej lekcji. Wystarczy ludności pozbawionej punktów orientacyjnych wskazać wroga, a ona go za takiego weźmie. Gdyby jakaś klasa polityczna znalazła się w opałach i chciała zamienić napięcie polityczne w starcie etniczne, osiągnęłaby to bez trudu. Nie mamy już przeciwciał antyfaszystowskich, ani odtrutki krytycyzmu. Z tego punktu widzenia Włochy – ale także Belgia – to rejon podwyższonego ryzyka. Widzimy tam posuniętą do skrajności mentalność regionalną o zabarwieniu cierpiętniczym. Pewien rodzaj resentymentu peryferii wobec centrum…

Rozmawiał Gian Paolo Accardo

Kategorie
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!