Święto niepodległości bez wolności

Opublikowano w dniu 6 września 2011 o 10:17

Taifas, tak nazywały się maleńkie, niezależne emiraty powstałe na terenie obecnej Hiszpanii (wówczas nazywanej Al-Andalus) po upadku kalifatu dynastii Omajadów w 1031 r. Dziś hiszpańska publicystka Pilar Bonet nazywa tak pięć środkowoazjatyckich republik (Kirgistan, Uzbekistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Kazachstan), które właśnie świętują dwudziestolecie uzyskania niepodległości po rozpadzie ZSRR w 1991 r.

Problem w tym, że dla 60 mln ludzi, zamieszkujących te kraje, niepodległość nie równa się wolność. Nepotyzm, korupcja, prześladowania opozycji to codzienność w całym tym regionie.

Jego przywódcy stawiają sobie pomniki, kupują superszybkie pociągi i dbają o zachowanie tradycji, np. rad starszych, ale jeśli chodzi o budowanie państwa prawa, idzie im o wiele gorzej. Miliony Uzbeków, Tadżyków i Kirgizów emigrują do Rosji w poszukiwaniu lepszego życia.

Jak pisze Bonet, amerykańska organizacja Freedom House uznaje za „częściowo wolny” tylko Kirigistan, podczas gdy pozostałe tamtejsze kraje nie gwarantują swoim obywatelom nawet podstawowych praw i swobód.

Newsletter w języku polskim

„Mimo że w Kirigistanie dwukrotnie dochodziło do zmiany władzy (2005, 2010), czemu towarzyszyły niszczycielskie rewolucje, jest nadzieja, że zaplanowane na 30 października wybory prezydenckie umocnią kruchą równowagę, jaką krajowi zdołała przywrócić prezydent Rosa Otunbajewa”.

Zapowiedziała ona, że w grudniu odda urząd, co, jak podkreśla hiszpańska publicystka, będzie „w całym regionie gestem bez precedensu”.

Tamtejsi liderzy nieskorzy są bowiem do tego, by się władzą dzielić. Niektórzy weterani, jak Nursułtan Nazarbajew (Kazachstan) czy Islam Karimow (Uzbekistan), sprawowali ją jeszcze w czasach ZSRR. Inni, np. przywódca Tadżykistanu Emomali Rahmon, wydłużają sobie kadencje, by przekazanie urzędu komuś innemu odsunąć jak najdalej.

Kwestia nieprzestrzegania praw obywatelskich może uwierać unijnych dyplomatów, ale bogactwa regionu oraz chęć stworzenia energetycznej przeciwwagi dla dostaw surowców z Rosji, każe im przemilczać niewygodne tematy i podpisywać kolejne porozumienia.

Pod koniec sierpnia Bruksela i Astana przyjęły memoranda o współpracy energetycznej i współdziałaniu w energetyce jądrowej przewidziane zawartymi w grudniu umowami. W Brukseli z zadowoleniem powitano też decyzję władz kazachskich o dołączeniu do budowy rurociągu Baku-Tibilisi-Ceyhan, którym do Europy płynąć ma ropa i gaz z Azji Środkowej i Kaukazu Południowego.

Kolejny raz okazuje się więc, że interesy gospodarcze są ważniejsze niż prawa człowieka i demokratyczne swobody, które pozostają przedmiotem troski niepoprawnych marzycieli. Tak do niedawna było na Bliskim Wschodzie i tak wciąż jest w Środkowej Azji.

Unijne kraje głoszą jedno, a po cichu robią drugie, bo to przynosi namacalne korzyści. Co najwyżej od czasu do czasu nałykają się trochę wstydu, gdy nagle wyjdzie na jaw, że ich służby wywiadowcze torturowały wysokiego przedstawiciela nowych, rewolucyjnych władz kraju, który właśnie obalił tyrana.

Kategorie
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!