Pojedynek w drugiej turze François Hollande’a z Nicolasem Sarkozym był już od dawna zapowiadany w sondażach, które stawiały kandydata socjalistów na pierwszym miejscu. Natomiast wyniki uzyskane przez kandydatkę Frontu Narodowego były niespodzianką. Zdobywając ponad 20% głosów, Marine Le Pen będzie mogła wpływać na kampanię dotychczasowego prezydenta.
Według Financial Times Deutschland, drugie miejsce Nicolasa Sarkozy’ego jest „upokorzeniem” świadczącym o „brutalnym odrzuceniu” jego polityki. Niemiecki dziennik uważa, że wyniki pierwszej tury są nie tylko „rezultatem sumy głosów, ale osądem prezydenta, który nie był zdolny do wprowadzenia koniecznych reform”. Financial Times przekonany, że Francuzi chcą za każdą cenę pozbyć się Sarkozy’ego, zauważa, że François Hollande będzie miał, być może, pewien zmysł pragmatyzmu o zasadniczym znaczeniu, aby wydobyć się z obecnego kryzysu:
Rezultat pierwszej tury otwiera wielką szansę, ale jednocześnie stwarza jeszcze większe ryzyko. Ta szansa, paradoksalnie, ukrywa się za bezbarwnym wizerunkiem Hollande’a i jego mało dynamiczną prezencją. Jeśli przez najbliższe dwa tygodnie nie zdarzy się jakiś cud, Francja będzie miała nudnego prezydenta zamiast kogoś, kto bez przerwy zajmował się autopromocją. Ale Hollande, dzięki swojej powściągliwości i brakowi zdecydowania, może być bardziej skuteczny od swojego poprzednika w realizacji pragmatycznej polityki niezbędnych dla kraju reform, aby wydobyć się z gospodarczej zapaści.
Newsletter w języku polskim
W Warszawie, Marek Magierowski, komentator dziennika Rzeczpospolita, uważa, że „Nicolas Sarkozy się chwieje”. Według niego dotychczasowemu prezydentowi
ciężko będzie pozyskać zwolenników Marine Le Pen, wielu z nich za dwa tygodnie najprawdopodobniej zostanie w domach. Jeśli Sarkozy marzy o reelekcji, musi zagrać va banque i przesunąć się bardziej na prawo. Zdecydowanie bardziej na prawo. Jeśli chce wygrać, musi zostać lepenistą. Choćby na chwilę.
TymczasemEl País sądzi, że skutki francuskich wyborów wykroczą poza granice Heksagonu. Tak więc, jak pisze madrycki dziennik,
te wybory, w których zderzają się różne koncepcje integracji na poziomie kontynentalnym, dotyczą całej Europy. Nawet jeśli w swoich ostatnich wystąpieniach Sarkozy zbliżył się do tezy Hollande’a, aby opracować strategie wzrostu, a nie tylko jedynie dławiących oszczędności, inne elementy, takie jak kontrola imigracji w EU, wciąż ich dzielą. Będzie rzeczą paradoksalną, jeśli głównym sprzymierzeńcem Rajoya [premiera Hiszpanii] wewnątrz UE będzie koniec końców socjalista w Pałacu Elizejskim. Nawet jeśli to tylko pozorne, gdyż Sarkozy też miał sojusznika z przeciwnej strony politycznej [socjalistę José Luis] Zapatero.
To Vima uważa natomiast, że to była „lekcją dla Niemiec”. „Przegrana Nicolasa Sarkozy’ego nie jest jedynie jego własną porażką, stwierdza ateński dziennik, ale też porażką niemieckiej polityki, którą wiernie wspierał”. Dwie nauki wypływają z tych pierwszych istotnych wyborów od czasu podpisania paktu budżetowego, wyjaśnia To Vima:
Po pierwsze, że rola Niemiec w Europie jest tematem centralnym dzielącym francuskich wyborców; następnie, że Francuzi odczuwają skutki polityki niemieckiej narzuconej Europie, nawet jeśli podlegli jej w mniejszym stopniu […] Jeśli porażka Sarkozy’ego potwierdzi się w drugiej turze i Francja zmieni prezydenta, nie będzie to oznaczało, że nowy szef państwa rzeczywiście zareaguje na niemiecki dyktat w Europie. W szczególności dlatego, że rynki wkrótce zagrożą Francji wysokimi stopami procentowymi, jeśli nie dostosuje się do niemieckiej polityki. […] Europa zaczyna występować przeciwko Niemcom. Można bowiem zastraszyć rządy, ale nie obywateli. Z tej też przyczyny, niezależnie od tego, czy Francois Hollande zostanie wybrany, czy też nie, rozpoczął się początek końca niemieckiego dyktatu.